sobota, 16 maja 2015

Rozdział 24.


PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTATKI POD ROZDZIAŁEM!
ZOSTAW COŚ PO SOBIE:)
PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ PRZERWĘ.
ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENKI +18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
*jestem w takich rzeczach nie doświadczona, więc proszę o nie ocenianie mnie ;p*
MIŁEGO CZYTANIA. 


Nicole.
Od dwóch tygodni jestem najszczęśliwaszą dziewczyną na świecie. 
Mam cudownego chłopaka, najlepszą przyjaciółkę i co najważniejsze - kochającą rodzinę. 
I niczego mi nie brakuje! 
Od kiedy byliśmy jeździć konno, mój ojciec i Justin bardzo zbliżyli się do siebie.
 Cały czas ze sobą rozmawiają, śmieją się, a nawet byli razem na meczu koszykówki! 
Okazało się, że kibicują tej samej drużynie. 
Raz kiedy rozmawiali, musiałam wyjść z pokoju, bo tak mnie nudzili...
Od dwóch tygodni myślę tylko o jednym. 

Czy Justin jest tym jedynym? 
Czy jestem już gotowa na to, żeby stracić dziewictwo?

Justin jest facetem i potrzebuje bliskości.
 Od kiedy jest ze mną nie uprawiał seksu - przynajmniej mam taką nadzieje. 
Kocham go i wiem, że chce to zrobić z nim, a nie z pierwszym lepszym. 
Dzisiaj zostaliśmy sami w domu, ponieważ mój ojciec musiał jechać w delegacje, Bella wyszła z przyjaciółkami, a Martha miała dzisiaj wolne. 

Odpowiedni dzień.

Wyszłam z kuchni z miską popcornu i chrupek, kierując się wzdłuż korytarza do salonu, w którym siedział Justin.
- Już jestem. Mam nadzieje, że nie tęskniłeś za bardzo. - zachichotałam, odkładając miski na stół i rzucając się obok chłopaka na kanapie.
- Starałem się, ale jakoś mi nie wyszło. - odpowiedział z miną zbitego szczeniaka.
- Awww... Jesteś taki słodki! - powiedziałam śmiejąc się cicho. 
Chłopak spojrzał na mnie urażony tym co własnie powiedziałam i odwrócił się plecami do mnie.
 Zapomniałam.
On jest wszystko tylko nie słodki.

- Ojej, zapomniałam, że ty nie jesteś słodki tylko seksowny. - wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem.
 Chłopak odwrócił się do mnie ze swoim cwanym uśmieszkiem i pociągnął mnie na swoje kolana. Tak, że siedziałam na nim okrakiem. 
- Powiem ci, że też jesteś niczego sobie. - powiedział cicho, przez co jego głos był zachrypnięty i pociągający. 
- Mhym... - mruknęłam. 
Chłopak zaczął muskać swoimi ustami moją szczękę, przechodząc do szyi. 
Czułam narastające podniecenie w sobie i rosnące wybrzuszenie w jego spodniach napierające na moją strefę intymną. 
Zaczęłam lekko, lecz pewnie ruszać swoimi biodrami w przód i w tył ocierając się o jego przyrodzenie. 
Chłopak jęknął mi do ucha, gryząc jego płatek. 
Jego ręce zjechały na mój tyłek miażdżąc go swoimi dużymi rękami. 
Zaczął ruszać moimi biodrami szybciej, przez co zrobiłam się bardziej mokra.
- Ohhh... - wyjęczałam.
 Chłopak nagle przewrócił nas tak, że ja leżałam pod nim, a on górował nade mną. 
- Nicol... - jęknął. 

O mój Boże, jakie to było seksowne. 

- Justin, proszę. - wydyszałam, jeżdżąc rękami po jego szczęce.
- O co mnie prosisz, kochanie? - mruknął, całując mnie przelotnie w usta.
- Kochaj się ze mną. - powiedziałam w przerwie po między pocałunkami.
- Co proszę? Bo chyba nie dosłyszałem. - zaczął się ze mną droczyć. 
Kiedy znalazł mój punkt G, głośno wciągnęłam powietrze do ust, ciągnąć za jego włosy.
- Pieprz mnie, Bieber. - warknęłam przez zęby, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, księżniczko. - odpowiedział. 
Szybko wstał, przerzucając mnie sobie przez ramię, kierując się w stronę schodów do mojej sypialni.
 Kiedy już się w niej znaleźliśmy, postawił mnie na nogi i przygwoździł do ściany, całując mnie
 i mocno napierając na moje miejsce intymne.
 Całowaliśmy się zachłannie, zrzucając z siebie pokolei zbędne ubrania. 
Justin posadził mnie na jednej z komod nie odrywając swoich ust od moich.
Wplotłam ręce w gęste włosy chłopaka, przez co jęknął mi w usta gryząc moją dolną wargę. Przysunęłam biodra bliżej niego, pokazując tym, że chce jego bliskości.
Chłopak załapał o co chodzi i wziął mnie na ręce, kładąc po chwili na łóżku. 
W jednej sekundzie stał się taki czuły i delikatny.
 Szatyn zaczął całować mój brzuch zjeżdżając niżej do moich mokrych już majtek.
- Jesteś taka mokra, kochanie. - jęknął, całując mnie przez materiał. 
- Dla mnie. - dodał cicho. 
Ściągnął ze mnie zbędną bieliznę, całując mnie przy tym mocno pa całym ciele. 
Jęknęłam z przyjemności, przymykając oczy z rozkoszy i wijąc się pod jego rozgrzanym ciałem. Justin zsunął rękę do mojego miejsca, wkładając w nie jednego palca. 
- O Boże..  - wyjęczałam, spoglądając na jego rękę z góry. 
Poczułam, że zaraz dojdę, ale w pewnym momencie chłopak wyciągnął ze mnie palca, przez co jęknęłam niezadowolona.
 Uśmiechnął się do mnie zadziornie, kiwając głową rozbawiony. 
Podniosłam rękę, uderzając chłopaka lekko w ramię.
- A to za co? - powiedział udając urażonego. 
- Nabijasz się ze mnie, kretynie. - warknęłam. 
Zachichotał po chwili przestając, widząc moją minę.
- Wszystko popsułeś. - mruknęłam.
- Mogę to naprawić. - powiedział, muskając moją szyje swoimi gorącymi ustami. 
- Jestem za. - wydyszałam. 
Justin wstał na chwilę, podchodząc do swoich spodni i wyciągając z nich niebieską paczkę prezerwatyw. 
- Pozorny zawsze ubezpieczony. - wzruszył ramionami, uśmiechając się niewinnie. 
Wrócił na łóżko, ponownie górując nade mną. 
Wzięłam od niego opakowanie i wyciągnęłam z niej prezerwatywę. 
Spojrzałam na szatyna, przegryzając seksownie wargę, wzięłam do ręki jego olbrzymiego kolegę, wsuwając na niego gumkę masując go przy tym. 
Justin zajęczał mi do ucha, przez co byłam jeszcze bardziej podniecona i chciałam jak najszybciej poczuć go w sobie.
- Powiedz jak będzie boleć, okej? - powiedział, gładząc mój policzek. 
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam aż nagle poczułam ogromny ból przechodzący przez moje podbrzusze. 
Justin zatrzymał się, pozwalając mi się przyzwyczaić do bólu, po chwili zaczął poruszać się powoli. 
Ból ustąpił, a zamiast niego pojawiła się, przyjemność. 
Justin zaczął poruszać się szybko i zwinnie, sprawiając mi tym samym ogromną przyjemność.
- Justin... - wyjęczałam czując, że zaraz dojdę.
- Wiem. - wysapał. 
Po dwóch mocnych pchnięciach, poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Wstrzymałam oddech z przyjemności, która zalała moje ciało. 
Trwaliśmy bez ruchu przez około pięć minut, przetwarzając w myślach to co się stało. 
Kiedy wyrównaliśmy swoje oddechy, Justin zszedł ze mnie kładąc się obok i przytulając mnie mocno do swojego boku, składając na czole słodki pocałunek. 
- Bolało? - zapytał pocierając moje ramię.
- Przez chwilkę, później było już tylko lepiej. - zachichotałam czerwieniąc się. 
Chłopak przetarł ręką moje ramie, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
- Kocham cię. - usłyszałam po dłuższej chwili. 
Podniosłam głowę tak, że byłam na wprost jego, napierając mocno swoimi ustami na jego. 
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedziałam cicho, odrywając się od chłopaka. Kładąc z powrotem głowę na klacie chłopaka i przymykając oczy, zapadając w głęboki sen.

  
 ~*~


Kiedy się obudziłam, Justina nie było przy mnie, zamiast niego leżała taca ze śniadaniem i list. Przetarłam zaspane oczy, sięgając po list, który leżał na tacy. 

"Mam nadzieje, ze się wyspałaś księżniczko? W ramach przeprosin przygotowałem dla ciebie śniadanie. Mam nadzieje, że będzie ci smakować ;) 
Dziękuje za wczorajszą noc, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tak mi ufasz. Przepraszam, że nie ma mnie teraz przy tobie, ale musiałem jechać do firmy ojca. 
Wszystkiego Najlepszego, moja gorąca osiemnastko! 
Kocham cię, Justin."

Z uśmiechem na ustach wzięłam się za śniadanie, przyrządzone przez mojego wspaniałego chłopaka. 
Więc dzisiaj jest już dwudziesty piąty stycznia. Dzień, w którym skończę swoje osiemnaste urodziny. Szybko zleciało.
 Teraz mogę odpowiadać za siebie, mogę robić co chce, a mój ojciec nie może mi niczego zabronić. 
Kiedy zjadłam śniadanie, wstałam z łóżka owijając się kołdrą. Idąc do łazienki, poczułam straszny ból w tym miejscu.
 Zignorowałam go i weszłam do pomieszczenia, zrzucając z siebie kołdrę i wchodząc pod prysznic. 
Poczułam ulgę, kiedy gorąca woda zalała moje ciało. 
Brzuch przestał, aż tak mocno bolec, a ja mogłam w spokoju wziąść prysznic. 
Po cudownej kąpieli, owinęłam się szczelnie miękkim ręcznikiem, umyłam zęby. 
Wchodząc do pokoju z zamiarem ubrania się. 
Postanowiłam na klasyczne jeansowe spodnie, biały crop top, sandały na obcasach, a na to zarzuciłam długi, cienki czarny sweter. 
Włosy postanowiłam lekko pokręcić i zrobić lekki makijaż. Kiedy już byłam gotowa, przejrzałam się w lustrze i szczerze mówiąc.

Wyglądałam ładnie.

Z uśmiechem na ustach zeszłam do kuchni, gdzie zastałam Bellę robiąca śniadanie razem z Marthą.
- Dzień dobry. - mruknęłam z uśmiechem. 
Kobiety kiedy tylko mnie usłyszały, uśmiechnęły się szeroko i podeszły mnie przytulić, życząc wszystkiego najlepszego. 
- Dziękuje. - odpowiedziałam. 
- A gdzie tata? - zapytałam, czekając na śniadanie. 
- Pojechał do biura, ale nie martw się. Wróci popołudniu. - powiedziała z uśmiechem. Pokiwałam głową, popijając sok pomarańczowy i jedząc jajecznicę przygotowaną przez Marthe. 
- Gdzie ona jest?! - zdezorientowana, odwróciłam głowę w stronę wejścia do kuchni, gdzie zastałam Emily z wielkim uśmiechem.
- Nicol, moja ty stara dupo! - wydarła się. 
Zachichotałam podchodząc do niej i mocno ją przytulając. 
- Wszystkiego Najlepszego, kochana. - powiedziała mi do ucha.
- Dziękuje. - mruknęłam, mocniej ją przytulając.
- Czekaj. - powiedziała po chwili, gwałtownie odrywając się ode mnie. 
Przyglądała się mojej zaskoczonej twarzy, może gdzieś przez dziesięć minut? Pięć? 
- Co ty taka szczęśliwa... - mruknęła pod nosem.
 - O mój Boże! - wykrzyczała.
 - Zrobiliście to! - krzyknęła.
 Przymknęłam jej usta swoją ręką, uciszając ją i mówiąc cicho, że nie jesteśmy same. Usłyszałam chichoty za sobą, więc się odwróciłam. Bella i Martha stały obok siebie z szerokimi uśmiechami. 

Pewnie byłam cała czerwona

Kto jak kto, ale Emily zna mnie na wylot.

- No to już! Opowiadaj! - krzyknęła!
- Przestań krzyczeć. - skarciłam ją wzrokiem. 
- I nie wiem o czym ty mówisz. - mruknęłam, wracając na swoje wcześniejsze miejsce. 
- Jak to nie wiesz? Zrobiliście to! - ponownie krzyknęła. 
Wywróciłam oczami, biorąc się za jedzenie.
- Niczego nie robiliśmy. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. 
Rudowłosa zmarszczyła brwi, po chwili chyba zrozumiała o co mi chodzi i pokiwała głową z uśmiechem. 
Zachichotałam pod nosem kręcąc głową z zażenowania.
- Co dzisiaj planujesz robic? - zapytała Bella. 
- Pójdziemy na zakupy z Em, prawda? - zapytałam dziewczyny, siedzącej przy mnie. 
Emily pokiwała głową, obierając pomarańcze.
- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze. - powiedziała z uśmiechem Bella, wychodzac z pomieszczenia.
- No to co? - zapytałam z zadziornym uśmieszkiem.
- Zakupy! - krzyknęła, ciagnąc mnie w stronę drzwi. 
Zabrałam jeszcze torebkę i telefon i mogłam wychodzić. 

To będzie najlepszy dzień w moim życiu. 
                         
 ~*~

Justin. 

Kiedy wyszedłem z domu Nicol, od razu wsiadłem w samochód i pojechałem pod magazyn Cullena. 
Pewnie zastanawiacie się co robię pod magazynem tego skurwiela? 
Otóż zadzwonił do mnie i poprosił o spotkanie, bo musimy poważnie porozmawiać. 
Kiedy tylko to usłyszałem, omal nie zesikałem się ze śmiechu. 
Ten idiota porwał moją dziewczynę, pobił ją, skręcił jej nogę, a teraz prosi mnie o spotkanie? On chyba ochujał.
 Wchodząc do magazynu upewniłem się, że mam przy sobie broń. Lepiej być ubezpieczonym, nigdy nie wiadomo co mu do głowy strzeli. Oczywiście nie byłem sam, był ze mną Ethan i John, którzy mnie osłaniali.
 Przemierzałem stare korytarze, szukając "głównej sali", w której prawdopodobnie czekał na mnie tej skurwiel. 
Ethan i John siedzieli mi na ogonie w bezpieczniej odległości. 
Kiedy już znalazłem się w tej "głównej" sali, moją uwagę przykuła dziewczyna przygwożdżona do podłogi, a nad nią wisiał nie kto inny jak Cullen, który ją całował i macał. 
Prychnąłem pod nosem zwracając tym samym na siebie uwagę. 
- O Justin! Już myślałem, że się nie pojawisz. - powiedział z entuzjazmem.
- Gadaj czego chcesz, nie mam czasu. - warknąłem. 
Chciałem ten dzień spędzić ze swoją księżniczką, świętując jej osiemnaste urodziny, a nie użerając się z tym skurwielem. 
- Chciałem tylko, żebyś coś dla mnie zrobił. - prychnąłem pod nosem słysząc jego słowa.
- Ja dla ciebie? Kpisz sobie ze mnie? - warknąłem podchodząc bliżej niego.
 - Porwałeś moją dziewczynę, pobiłeś ją i jeszcze kurwa masz czelność dzwonić do mnie i prosić o spotkanie? - syknąłem przez zęby. 
Jego wyraz twarzy nadal się nie zmieniał. Nadal miał przyklejony ten jebany uśmieszek do ryja, przez którego miałem ochotę go zabić.
- Jeżeli tego nie zrobisz, już nigdy więcej nie zobaczysz swojej księżniczki. - wzruszył ramionami. 
Parsknąłem śmiechem bez humoru patrząc na niego rozbawiony.  
- I co zrobisz? - prychnąłem, patrząc na niego srogim wzrokiem. 
- Porwiesz ją znowu? - warknąłem.
- Myślałem nad tym, ale nie. - odpowiedział z uśmiechem. 
- Załatwię ciebie. - warknął. 
Nim się zorientowałem zostałem dźgnięty nożem, którego wcześniej nie zauważyłem. Poczułem ogromny ból, który był nie do zniesienia. 
Pamiętam tylko, że dostałem dwa razy, i że ktoś krzyczał moje imię. 

Zemdlałem.

~~*~~


Nicole. 


Po czterech godzinach chodzenia po sklepach postanowiłyśmy wrócić do domu. 
W samochodzie śpiewałyśmy piosenki, rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. 
Było świetnie, ale odkąd Justin pojechał do firmy swojego taty, mam bardzo dziwne przeczucie, że coś złego się wydarzy. 
Przez całe popołudnie nie dostałam żadnego sms'a od Justina, przez co zaczynałam się martwić. 
Wysiadając z samochodu, sięgnęłam po telefon sprawdzając go po raz setny tego dnia. 
- Nie przejmuj się tak! - zachichotała moja przyjaciółka. 
- Pewnie nie dzwoni, bo przygotowuje jakąś niespodziankę dla ciebie. - powiedziała, posyłając mi ciepły uśmiech. 
- A jak się coś stało, a ja o tym nie wiem? - powiedziałam nerwowo.
- Nie martw się. Justin to dorosły chłopak, który potrafi o siebie zadbać. 
On nie jest już małym dzieckiem. - powiedziała wchodząc do domu.
- Masz racje. - pokiwałam powoli głową. 
- On poradzi sobie ze wszystkim, a to tylko firma ojca, prawda? 
Co się tam może stać? - dodałam z uśmiechem. 
- No własnie, a teraz chodz przebierz się. - powiedziała ciagnąc mnie za rękę. 
                     
     ~*~

Kiedy byłyśmy już gotowe, Emily kazała mi zasłonić oczy czarną przepaską mówiąc, że zaprowadzi mnie do samochodu. 
Miałam chwilę zawahania, ponieważ moja przyjaciółka nie jest na tyle odpowiedzialna, żebym powierzyła w jej ręce własne życie. 
W każdym razie, zgodziłam się. 
Może być przynajmniej zabawnie. 
- Okej, a teraz uważaj, bo będziemy schodzić po schodach. - powiedziała, trzymając mnie mocno.
- O nie! Nie możesz mi tej opaski założyć w samochodzie? 
Boje się do cholery, Em. - spanikowałam. 
- Jak spadnę ze schodów to cię zabiję. - warknęłam.
- Nie bój się. - usłyszałam jej śmiech. 
- Wiesz, gdyby był to Justin oddałabyś się mu od razu. - mruknęła pod nosem.
- Słyszałam! - zaśmiałam się.
 - I nie masz racji. On ma naprawdę głupie pomysły i nigdy nie wiadomo co strzeli mu do tej pustej głowy. - zachichotałam, po chwili robiąc się poważna. 
To prawda, Justin miewa głupie pomysły. 
Raz zaproponował mi skakanie ze spadochronu i pływanie z rekinami. 
Nigdy w życiu tego nie zrobię. 
- Okej, ostatni schodek i jesteś bezpieczna. - odezwała się. 
Westchnęłam szczęśliwa, że to już koniec tej męczarni. 
Zastałam pociągnięta w stronę drzwi jak się nie mylę. Po około pięciu minutach byłyśmy już w samochodzie, jadąc w nieznane. 
Po dwudziestu minutach jazdy, zatrzymałyśmy się, Emily otworzyła drzwi z mojej strony biorąc mnie pod "rękę" i prowadząc nie wiem gdzie.
- Uważaj, teraz będą trzy schodki. - powiedziała.
 - Denerwujesz się? - zapytała chichocząc.
- Tak. - zaśmiałam się. 
Usłyszałam jak moja przyjaciółka otwiera drzwi, chyba naprawdę wielkie drzwi. 
- Czekaj... - ucięła, rozwiązując chustę. 
Po chwili usłyszałam głośnie "Niespodzianka".
 Z wrażenia zakrywam usta dłonią, patrząc na każdą osobę tutaj przebywającą. 
Byli tutaj wszyscy moi znajomi, kuzyni i kuzynki, ciotki, przyjaciele rodziny. Jednej osoby mi brakowało.

Justina.

- Wszystkiego Najlepszego, córeczko! - krzyknął mój rodziciel, podchodząc do mnie.
- Dziękuje. - odpowiedziałam nadal zaszokowana jak i zmartwiona. 
- Gdzie Justin? - zapytałam odrywając się od niego. 
- Powiedział, że może się trochę spóźnić. - pocieszył mnie. 
Pokiwałam głową, czekając na dalszy przebieg przyjęcia. 
Każdy podchodził do mnie i składał najszczersze życzenia.
 Kiedy podeszła do mnie siostra mojej mamy, życząc mi jak najlepiej i mówiąc, że moja mama byłaby ze mnie dumna, że wyrosła ze mnie tak piękna i silna kobieta, po prostu się rozpłakałam. 
- Dziękuje. - mruknęłam, wycierając wierzchiem dłoni mokre od łez policzki.
- Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy tutaj dla ciebie i nie ważne co się stanie będziemy z tobą. - powiedziała płacząc. 
Przytuliłam ją mocno, po raz setny dziękując.
- Baw się dobrze. - powiedziała z szerokim uśmiechem, odchodząc ode mnie. 
Kiedy impreza trwała w najlepsze już od ponad godziny i wszyscy świetnie się bawili, nagle muzyka ucichła, a na "scenie" pojawił się mój ojciec, kiedy miał już coś powiedzieć do sali wleciał zdyszany Ethan.
- Nicole! - krzyknął, podbierając do mnie.
- Ethan! Wiesz może gdzie jest Justin i reszta? - zapytałam z uśmiechem. 
Wokół nas zebrała się masa osób w tym mój ojciec.
- Ethan, ja chciałem teraz jej coś powiedzieć. - zaśmiał się ojciec, na co wszyscy mu zawtórowali oprócz chłopaka.
- Nicol, Justin jest w szpitalu. Został poważnie ranny. - kiedy usłyszałam te słowa, uśmiech z mojej twarzy znikał.
- Żartujesz sobie ze mnie? - warknęłam, czując strach, ktory zawładnął moim ciałem. 
- Nie, przykro mi... - powiedział ze łzami w oczach.
 - Leży w szpitalu White Memorial Medical Center* - na sali zrobiło się strasznie cicho. 
Każdy zamilkł czekając ja moją reakcję. 
Kiedy mój umysł przetworzył jego słowa, zerwałam się z miejsca omal nie zabijać się przez swoje zabójcze szpilki. 
Ściągnęłam je, rzucając się do biegu w stronę wyjścia. 
Usłyszał jak każdy mnie woła, ale miałam to teraz głęboko w dupie. 
Moja miłość leży w szpitalu i muszę być przy niej jak najszybciej.
 Nim się zorientowałam znalazłam się w samochodzie ojca, który "boy hotelowy" mi przywiózł. Moje policzki były mokre od łez, przez co trudniej było mi prowadzić. 
Nie mogłam ich powstrzymać.

W mojej głowie było milion pytań jak do tego doszło? 
Co się stało? 
I czy przeżyje? 

Jeżeli coś mu się stanie, nie przeżyje tego. 
Nie dam sobie rady bez niego. 
Zaparkowałam na parkingu pod szpitalem, szybko potykając się o własne nogi, zaczęłam biec do budynku. 
Do recepcji wleciałam jak strzała z rozmazanym makijażem.
- Przywieziono tutaj rannego chłopaka. - powiedziałam.
 - Justin Bieber, gdzie on leży?! - krzyknęłam, dławiąc się łzami.
- Proszę się uspokoić. - powiedziała, uciszając mnie.
- Nie pierdol mi tu, tylko gadaj gdzie on leży! - wybuchnęłam.
- Pan Bieber jest teraz operowany, jego stan jest ciężki. - powiedziała, patrząc na moja twarz ze współczuciem. 
-Piętro trzecie, blok operacyjny numer trzysta dwadzieścia dwa. - powiedziała na wdechu. Zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę wind, która już na mnie czekała w myślach powtarzając cały czas numer bloku. 
Kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk oznaczający, że już znalazłam się na tym pietrze, zaczęłam biec w stronę swojego celu, pi drodze wpadając na lekarza. 
- Przepraszam bardzo, Justin Bieber co z nim?! - powiedziałam nerwowo.
- Kim Pani jest? - zapytał.
- Jego narzeczoną. - warknęłam.
 Tak, skłamałam, ale inaczej nie udzieli by mi żadnej informacji.
- Otóż Pan Bieber trafił do nas, naprawdę w krytycznym stanie. - powiedział. 
- Został dwa razy dźgnięty nożem, rany były głębokie, ale udało nam się go uratować. 
Teraz tylko czekać, aż wybudzi się ze śpiączki. - dodał.
- A kiedy się obudzi? - zapytałam, łamiącym się głosem.
- To już zależy od organizmu Pana Biebera. - powiedział. 
- Został przewieziony na sale dwieście dwadzieścia na drugim pietrze. - wyprzedził moje drugie pytanie.
 - Przepraszam, ale muszę już iść. - ignorując go usiadłam pod śnianą, podkulając nogi i zanosząc się płaczem.

Ale jak to dźgnięty?




_______________________________________________________________________

PRZEPRASZAM.
Jest mi naprawdę głupio z powodu tak długiej przerwy, ale musicie mnie zrozumieć, że mam naukę na głowie i dodatkowo drugie fanfiction, na którym też od miesiąca nie pojawił się żaden rozdział..
Nie obiecuje, że rozdziały będą pojawiały się teraz częściej i systematycznie w piątki. Na dworze zrobiło się ciepło i już widać nasze upragnione lato! :3
Nie będę spędzała pół dnia przed laptopem i pisała rozdział, gdy za oknem świeci słońce i jest gorąco:/
Rozdziały będą pojawiały się raz na jakiś czas, choć to już prawie koniec You Never Know What Happens.
Zostało może z cztery rozdziały:(
Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i napiszecie w komentarzu swoją opinię na jego temat.
Przepraszam też za to, że w ff nie ma tak dużo scen +18, ale jestem beznadziejna i nie doświadczona w pisaniu ich xd
Dziękuje i do następnego!

niedziela, 15 marca 2015

Nowe FanFiction!

SERDECZNIE ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA NOWE OPOWIADANIE!  

Blog - 

http://whereareyounowbaby.blogspot.com/?m=1 ! 

Zwiastun - 



KOMENTUJCIE/PROMUJCIE - ZAPRASZAM! :) 

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 23: ''Oczywiście, księżniczko''

JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ ROZDZIAŁ KONIECZNIE ZOSTAW SWOJĄ OPINIĘ W KOMENTARZU I PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD :)
                                                          Miłego czytania :D 




Justin.


Minęło kilka godzin od momentu kiedy powiedziałem Nicol, że coś do niej czuje. Na szczęście odwzajemniła to. Dzisiaj miałem zamiar zabrać ją na randkę - pierwszą randkę. Stresuje się trochę, bo nie wiem, jej się spodoba. Mam nadzieje, bo jeśli nie - wyjdę na debila.
Ubrałem się w czarne spodnie zwisające w kroku, białe supry, białą koszulkę i czarnego fullcapa. Włosy postawiłem na żel i zostawiłem w nieładzie, przez co wyglądały jakbym właśnie uprawiał seks. Uśmiechnąłem się pod nosem i skierowałem się w stronę schodów. Zauważyłem chłopaków siedzących w salonie, którzy bacznie mi się przyglądali. Zmarszczyłem czoło, nie wiedząc o co chodzi.
- Co tam? - zapytałem. Chłopaki spojrzeli na mnie spod łba, ale nie odpowiedzieli. - Stało się coś? - zadałem kolejne pytanie, ale żaden mi nie odpowiedział. W pomieszczeniu pojawiła się Jessica, która patrzyła na mnie tak samo jak chłopcy. - Co wam kurwa jest?! - warknąłem. Nie miałem czasu się z nimi użerać, tym bardziej, że byłem umówiony z Nicole. - Dobra, jak chcecie. Ja wychodzę, nara. - dodałem, odwracając się na pięcie w stronę drzwi.
- Idziesz z nią? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i pokiwałem twierdząco głową. 
- A co? - zapytałem.
Jessica przeklinając pod nosem, wyszła z salonu. Wywróciłem oczami, kierując głowę w stronę przyjaciół. 
- Nie zrań jej, za dużo już przeszła. - powiedział cicho Ethan, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

Spodobała mu się?

Pokiwałem głową, marszcząc brwi zastanawiając się o czym on mówi i dlaczego. 
- Nie mam zamiaru. - uśmiechnąłem się. - Na razie. - rzuciłem jeszcze zanim wyszedłem. Skierowałem się w stronę samochodu, kierując się w miejsce randki. Musiałem sprawdzić, czy John niczego nie spieprzył. 


Mam nadzieje, że będzie jej się podobać. 



Nicole. 


Siedziałam pd trzech godzin z Emily w garderobie, wybierając w co mam się ubrać. Znaczy ona wybierałą, była w tym najlepsza. Zawsze dzwonię do niej, gdy nie wiem w co się ubrać, a dzisiaj szczególnie chciałam ładnie wyglądać.


Dla Justina.


Kiedy opowiadałam Emily o naszej rozmowie i o tym jak wyznał mi miłość, zaczęła skakać z radości, przytulała mnie, a nawet widziałam u niej łzy. Wydawało mi się, że cieszy się bardziej niż ja! Emily zawsze taka była, zawsze przeżywała wszystko razy dwa. Po jednym z moich ostatnich ''związków'', miałam dość chłopaków na znacznie dłuższy czas. Za bardzo cierpiałam i Em dobrze o tym wiedziała, była przy mnie wtedy dzień i noc.Kiedy już się pozbierałam postanowiłam sobie, że już nie będę taka naiwna dla chłopców. Postanowiłam być bardziej ostrzejsza i niedostępna, a jeśli będzie komuś na mnie zależało, wtedy na pewno to zauważę i docenię.

- Znalazłam! - krzyknęła Emily. - Załóż tą. - wskazała na czarną sukienkę z koronką w talii. - Będzie idealna. - mruknęła rudowłosa.
- Na pewno? Chce ładnie wyglądać, a ta jest... Zwyczajna. - powiedziałam.
- Jest śliczna! Będziesz wyglądać jak księżniczka, zaufaj mi. - powiedziała patrząc prosto w moje oczy. Westchnęłam i pokiwałam głową, zmierzając w stronę łazienki.
- Zaraz przyniosę ci buty i jakieś dodatki! - krzyknęła jeszcze za mną. Zignorowałam ją i zaczęłam ściągać z siebie zbędne ciuchy, zamieniając je na sukienkę. Przeglądając się w ogromnym lustrze uznałam, że Emily miała racje. 


Wyglądałam jak księżniczka.


Sukienka idealnie podkreślała moje długie nogi, a koronka odsłaniała trochę mojego brzucha, dodając pikanterii.


Podobało mi się.


- Emily! - krzyknęłam, zaraz potem w pomieszczeniu pojawiła się zdyszana dziewczyna. 
- Co? Co się stało? Coś z sukienką? - zaczęła zadawać pytania, przez co wywróciłam oczami.
- Nie, kretynko. - odwróciłam się do niej twarzą. - Jest idealna. - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
- No przecież mówiłam! - tym razem to ona wywróciła oczami, przez co się zaśmiałam. - Wyglądasz pięknie. - dodała, uśmiechając się szeroko do mnie.
- Dziękuje. - posłałam jej swój najszerszy uśmiech i wyszłam z łazienki.
- Tutaj masz buty. - wskazała ręką na dziesięciocentymetrowe szpilki.
- Boże. - mruknęłam pod nosem..
- Jako dodatku użyjemy branzoletki, którą dostałaś od taty na czternaste urodziny. - powiedziała, Pokiwałam głową i pozwoliłam jej się całkowicie wyszykować. 
- Perfekcyjnie. - mruknęła, poprawiając jeszcze sukienkę. - Spójrz. - powiedziała, odwracając mnie przodem do lusterka.
- Wow... - tylko tyle udało mi się wydusić. - Wyglądam... Ładnie. - mruknęłam.
- Ładnie? Wyglądasz pięknie! - krzyknęła, zaraz po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy się na siebie, Emily uśmiechała się szeroko, a ja byłam cała spanikowana.
- Twój chłopak przyszedł. - powiedziała śpiewnym tonem.
- Nie jest moim chłopakiem. - warknęłam, czerwieniąc się.
- Dobra, dobra chodź, bo Romeo na ciebie czeka! - zaśmiała się, ciągnąc mnie za sobą. Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.

- Co twój tata powie na to? - zapytała, idąc obok mnie. Spojrzałam na nią niepewnie, wzruszając ramionami.
- Mam już prawie osiemnaście lat i mogę umawiać się z kim chce i kiedy chce. - powiedziałam spokojnie. - Mój ojciec nie ma nic do gadania, to moje życie, a on już w nim namieszał. - warknęłam.
- Nie zapominaj, że Justin też nie jest bez winy. - powiedziała. 
- Wiem, ale... - ucięłam, nie mając usprawiedliwienia dla niegp.
- No właśnie. - mruknęłam.
- Daj mi spokój. - syknęłam, zatrzymując się na korytarzu. - Mój ojciec bardziej nawalił, w końcu to nie ja jestem szefem mafii i to nie naraziłam się przez to na niebezpieczeństwo. - dodałam.
- Ale on próbował cię zabić. - warknęła. - Wiesz co czuje teraz twój ojciec!? Wiedząc, że jego jedyna córka go nienawidzi? - powiedziała spokojniej. - Nie? No właśnie. Jeżeli dałaś szansę Justinowi to powinnaś dać ją również swojemu ojcu, oboje nawalili i ty dobrze o tym wiesz. Powinnaś być sprawiedliwa. - powiedziała i odeszła w stronę schodów.
- Powinnaś być sprawiedliwa. - powtórzyłam po niej, papugując ją. Wywróciłam oczami i poszłam w jej ślady. W przedpokoju czekał już na mnie Justin. Był ubrany w czarne spodnie zwisające w kroku, białe supry, białą koszulkę i czarnego fullcapa. Włosy miał postawione na żel w totalnym nieładzie, przez co wyglądał jakby właśnie uprawiał seks. 


O Boże.


Emily stała obok niego razem z moim ojcem i jego znajomymi. Wywróciłam oczami i zaczęłam uważać, żeby nie spaść z tych schodów. Głosy ucichły, a wzroki wszystkich podążyły na moją osobę. Na ustach Justina pojawił się szeroki uśmiech, przez co sama się uśmiechnęłam. Widziałam również jak ojciec nam się przygląda, ale znowu go olałam. Miałam zamiar porozmawiać z nim jak wrócę. 
- Pięknie wyglądasz. - skomplementował mnie, gdy zeszłam ze schodów i stanęłam twarzą w twarz przed nim.
- Dziękuje.- odpowiedziałam, rumieniąc się. - Idziemy? - zapytałam, czując się niezręcznie.
- Nicol, możemy porozmawiać? - odezwał się ojciec. Odwróciłam się twarzą do niego, kątem oka patrząc na Emily, która pokazywała, że mam to zrobić.
- Nie możemy tego przełożyć? Chciałam wyjść z Justinem... - mruknęłam, patrząc na niego maślanymi oczami. Westchnął zrezygnowany i pokiwał głową.
- Jak sobie życzysz. - dodał z wymuszonym uśmiechem, odwracając się na pięcie i idąc w stronę swojego gabinetu. Otworzyłam usta w szoku, bo zlewanie, mnie nie należało do jego ulubionej rzeczy. Odwróciłam się na pięcie przodem do wszystkich i zwróciłam się do tego Jedynego.
- Możemy to przełożyć? Albo zostańmy u mnie! Tak, to świetny pomysł. - powiedziałam, mając nadzieje, że się zgodzi. - Muszę z nim porozmawiać. - dodałam ciszej. Pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Oczywiście, księżniczko. - mruknął, całując mnie przelotnie w usta.
- Dziękuje. - powiedziałam, przytulając się do niego. - Idź do swojego pokoju, albo z Emily coś zjeść do kuchni, albo coś. Ja za niedługo wracam. - dodałam, całując go w policzek. Ściągnęłam szpilki i podążyłam w stronę gabinetu ojca. Ręce mi się strasznie pociły ze zdenerwowania. Kiedy już stanęłam pod wielkimi drzwiami prowadzącego do jego gabinetu, zwątpiłam, czy naprawdę chce to zrobić.


Musisz.


Zapukałam dwa raz i otworzyłam drzwi, wychylając głowę zza nich. 
- Co tam, staruszku? - powiedziałam, cicho śmiejąc się pod nosem, nigdy nie lubiał jak go tak nazywałam. Zaskoczony spojrzał na mnie spod kupy papierów i odkładając długopis obok.
- Nicole? Co ty tutaj robisz? Miałaś wyjść z Justinem. - powiedział, nadal zaskoczony.
- Tak... Ale uznałam, że to ważniejsze niż jakaś randka. Zawsze można ją przełożyć, prawda? - uśmiechnęłam się do niego słodko i usiadłam na fotelu.
- No, tak. - uśmiechnął się do mnie. - Jak się czujesz? - zapytał niepewnie.
- Jest dobrze, a ty? - odpowiedziałam cicho.
- Też.... - powiedział. Zapadła pomiędzy nami niezręczna cisza, którą miałam ochotę zabić.
- To takie dziwne... Nawet nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać, a my chcemy się godzić. - odparłam na jednym tchu. - Nie uważasz, że to głupie? Nienawidzić się? Dokuczać sobie? - powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Ja tak nie potrafię. Chce mieć ojca, a nie wroga. - dodałam.
- A ja chce mieć córkę, a nie małą zołzę. - zachichotałam cicho pod nosem, zgadzając się z nim. - Zgoda? - dodał po chwili. Wstałam, obchodząc biurko i stając przed nim.
- Zgoda. - powiedziałam, wtulając się w niego jak najmocniej. - Brakowało mi tego. - mruknęłam.
- Mnie też, kochanie. Mnie też. - powiedział, głaskając mnie po włosach. - A teraz na poważnie. - odsunął się ode mnie i spojrzał poważnie. - Co jest między tobą, a Bieberem? - mruknał, maskując swój uśmiech.
- W sumie, to chyba nic poważnego. - wzruszyłam ramionami, czerwieniąc się. 
- Yhym... - mruknął, śmiejąc się z mojego zachowania. 
- Tato! - warknęłam, śmiejąc się razem z nim.
- Dobra, już dobra. - powiedział, podnosząc ręce w geście obronnym. - Mam pomysł. - dodał, po chwili.
- No dawaj. - powiedziałam, ciekawa.
- Jeśli ty i Justin macie się ku sobie... - powiedział. - To może wybierzemy się wszyscy razem do stadniny? Wiem, że to uwielbiasz, a dawno nas tam nie było, więc pomyślałem... - nie dałam mu dokończyć, rzucając mu się na szyje.
- Tak! Jestem jak najbardziej za! - krzyczałam, przytulając się jak najmocniej do niego. - Mówiąc ''wszyscy'', miałeś namyśli? - zapytałam.
- Ja, ty, Justin, Emily, Bella i przyjaciele Justina o ile będą oczywiście chcieli. - powiedział. 
- Na pewno. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. - A teraz chyba już muszę spadać do Justina, zobaczymy się później. Pa! - krzyknęłam, odchodząc. 


Idąc usłyszałam głośną rozmowę Emily i Justina.
- Po prostu stąd wyjdź. - warknęła.
- Nie przyszedłem tutaj go ciebie. - odpowiedział spokojnie.
- Nie chce, żebyś zbliżał się do Nicole. Ona już naprawdę dużo przeszła... - mruknęła rudowłosa. - Nie chce, żeby zmów ktoś zranił,a w szczególności taki dupek jak ty. - syknęła. Widząc przez szczelinę widziałam jak Justin się spina.
- Nie znasz mnie, więc mnie kurwa  nie oceniaj. - warknął. - Nie mam zamiaru jej ranić, bo ją kurwa kocham i jako jedyna nie widzi we mnie potwora! - krzyknął, zaciskając pięści. - Więc z łaski swojej się na drugi raz nie odzywaj, bo będzie z tobą źle i nie będzie już tak miło. - syknął. Słysząc jego ton, postanowiłam wejść i przerwać tą gupią rozmowę.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałam, wchodząc do pokoju i splatając ręce na klatce piersiowej. - Emily o co ci znowu chodzi? - dodałam z wyrzutem. 
- Nie chce, żebyś znowu cierpiała przez jakiegoś idiotę!- krzyknęła ze łzami w oczach.- Nie zniosłabym znowu tego samego. - warknęła. - Nie mam zamiaru znowu patrzeć jak się staczasz... Płaczesz i wrzeszczysz, że twoje życie nie ma sensu. - mruknęła. Otworzyłam usta w szoku, nie wiedziałam, że aż tak się o mnie martwi. 
- Em... J-ja to nie tak. - mruknęłam. -  Nie miałam nikogo takiego od dwóch lat i czuje się samotna. - dodałam. - Dojrzałam do tego co się stało i na prawdę było to głupie. - zaśmiałam się. - Na prawdę doceniam to,że tak się o mnie troszczysz i dziękuje, ale nie masz się czego obawiać. Przy Justinie czuje się wyjątkowo. - powiedziałam. Poczułam jak szatyn podchodzi do mnie od tyłu i całuje w czoło. 
- Nadal mu nie ufam... - warknęła. 
- Ale ja mu ufam! - krzyknęłam. - To ja się z nim spotykam, nie ty. To ja później będę mieć złamane serce, nie ty i to ja będę potem cierpieć, nie ty! - powiedziałam, wzdychając.
- Ale... - mruknęła.
- Nie masz się o co martwić. Każdy kiedyś musi pocierpieć, żeby później było lepiej. - uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej niej. 
- No dobrze... Ale jeżeli cie zrani, załatwię go tak, że już więcej nie użyje tego co ma w gaciach. - warknęła.
- Jasne. - zaśmiałyśmy się. - Zapomniałabym wam powiedzieć, że mój tata wpadł na pomyś, żebyśmy się jutro wszyscy razem wybrali do stadniny pojeździć na koniach! - krzyknęłam podekscytowana.
- Jestem za! - krzyknęła Em. - A teraz spadam do domu, laska. Pa! Bawcie się dobrze! - dodała, wychodząc.
- Mój tata wie, że mamy się '' ku sobie'' i chciałby lepiej cię poznać. - uśmiechnęłam się, rzucając zarzucając ręce na jego szyje.
- Chce mnie lepiej poznać? - zapytał zaskoczony. Pokiwałam twierdząco głową, całując go lekko w usta.
- Oczywiście twoi przyjaciele i Emily jadą z nami. - mruknęłam.
- Okej... - odpowiedział, wzruszając ramionami, zaraz po tym uśmiechając się do mnie słodko.
- Co? -  zapytałam, uśmiechając się lekko.
- Jesteś piękna, wiesz? - dodał cicho, całując mnie w lekko w usta. Pewnie wyglądałam teraz jak burak, przez co usłyszałam jego chichot przy uchu.
- Rumienisz się, skarbie. - mruknął, gryząc płatek mojego ucha. 
- Idiota. - warknęłam, chowając twarz w zagięciu jego szyi. Po chwili usłyszałam jego gardłowy śmiech. - Ale zabawne. - syknęłam, uderzając go w ramię.
- To zabolało. - powiedział, masując obolałe miejsce. 
- Kretyn. - zaśmiałam się, odwracając się na pięcie w stronę wyjścia. Zanim wyszłam, poczułam jak ktoś, a raczej Justin przygniata mnie do ściany i patrzy prosto w moje oczy.
- Kocham cię, księżniczko. - mruknął mi do ucha. Uśmiechnęłam się szeroko, czerwieniąc się i złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też, Justin. -odpowiedziałam, uśmiechając się lekko i gładząc ręką jego policzek, analizując każdy centymetr jego twarzy.


Oficjalnie ogłaszam, że zakochałam się w największym dupku świata. 

W Justinie Bieberze.



_________________________________________________________________________________


Hejka! A więc macie rozdział 23, w którym mało się działo hihi
Chciałabym Wam napisać, że rozdziały będą pojawiały się rzadziej, bo piszę kolejne opowiadanie, na które serdecznie zapraszam!  http://whereareyounowbaby.blogspot.com  i mam nadzieje, że zostawicie coś po sobie w komentarzach tutaj i na ''Where Are You Now Baby?'', start 20 Marca! 

Do następnego!
Całuski Veroniczka! Xoxo 

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 22: "Jej usta z moimi to czysta perfekcja."

               HEJKA NAKLEJKA! 

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :* 

 NIE ZAPOMNIJ O KOMENTARZU! :D
                 
                     Miłego czytania! :)







                         Nicole 


          Chciałabym z nimi normalnie móc porozmawiać, ale nie potrafię. To jest zbyt trudnę, zwłaszcza po tym co się stało. Straciłam do nich zaufanie, już nigdy nie będzie tak samo - to oczywiste. Minęły dwa dni, odkąd wróciłam do domu. Mówiłam niewiele, rozmawiałam tylko z Emily, która przychodziła do nas dzień w dzień i Bellą, która naprawdę się o mnie martwi i zagląda do mnie co godzinę, czy nic mi nie jest i czy czegoś nie potrzebuję. Jest naprawdę kochana i dopiero teraz to dostrzegłam, nie wiem czemu wcześniej byłam dla niej taką suką. 


     Chyba nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że nigdy nie poznałam własnej matki, a zamiast niej była przez ten cały czas Bella. Do ojca mam wielki żal i tak naprawdę boje się z nim rozmawiać. Kocham go, ale nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę. Co do Justina... Nie wiem co z nami będzie, straciłam do niego zaufanie i nie umiem tak po prostu mu wybaczyć. 

     
     Wstałam z łóżka chwiejnym krokiem, postanowiłam dzisiaj zejść do ludzi, a nie siedzieć w pokoju przez całe swoje życie. Z moją kostką jest już odrobinę lepiej, ale nadal strasznie boli.   Weszłam do pomieszczenia zwanym łazienką i zaczęłam lać gorącą wodę do wanny. Zrzuciłam z siebie ciuchy, bieliznę i powoli weszłam do gorącej wody.



Tego było mi potrzeba.


       
                             ~*~


           Musiałam się tak odprężyć, że aż zasnęłam. Chwyciłam ręcznik, który wisiał na wieszaku i szczelnie się nim okryłam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do garderoby. Postawiłam na zwykły zestaw, czyli: dresy, luźna koszulka, długie ciepłe skarpety i oczywiście bieliznę. Gdy już się ubrałam, zaczęłam rozczesywać swoje długie i puszyste włosy. Gotowa wyszłam z pokoju i podążyłam w stronę schodów. Od dwóch dni w domu są cały czas przjaciele Justina. 



Przecież mój ojciec go nienawidzi, więc po co miałby tutaj być? 



            Utykając, gdy schodziłam na dół wszystkie wzroki skierowały się w moją stronę - w tym jego przenikliwy i martwiący. Jego czekoladowe oczy - w które uwielbiałam patrzeć, cały czas były wpatrzone w moją osobę. Nie zwracałam na nic innego uwagi, patrzyłam wciąż na niego. Nie wiem dlaczego, ale od dwóch dni nawet na niego nie spojrzałam.



Brakowało mi tego.



            Przejechał językiem po swoich perfekcyjnych ustach w kształcie serca, ale nie odrywał wzroku od moich. Tak bardzo chciałabym, żeby było tak jak dawniej. 


Nie byłam na niego zła, miałam do niego zaufanie i przedewszystkim rozmawiałam z nim. Cholernie mi go brakuje, źle się czuje z faktem, że już nie będzie tak jak kiedyś.        


Czułam na sobie wzroki innych - w tym ojca, ale nie zwróciłam nawet na nich uwagi. Cały czas patrzyłam w te jedne piękne brązowe oczy. 
- Możemy porozmawiać? - wypaliłam nagle, w myślach policzkując się za to. 



Nie byłam gotowa na rozmowę!



- Ze mną? - zaszokowany spytał, wskazując palcem na siebie. Pokiwałam głową, śmiejąc się cicho pod nosem, powodując u niego uśmiech. 
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie w ten swój sposób i podszedł bliżej. Utykając skierowałam się na taras, gdzie było cicho i przyjemnie. Usiadłam na schodkach prowadzących na plażę, na którą miałam piękny widok. Kochałam to miejsce, zawsze kiedy byłam zdołowana przychodziłam tutaj i rozmyślałam. 



Pomagało mi to. 



Poczułam, że siada obok mnie tak, że nasze ramiona się stykały. Moje ciało się spięło, a wszystko co miałam powiedzieć, tak po prostu wyleciało mi z gowy.


Cholera


- Przepraszam. - powiedział po dłuższej chwili. Spojrzałam w jego stronę, dając mu znak, żeby mówił dalej. - To wszystko moja wina, nie powinienem tego wszystkiego robić. Nie powinienem mieszać w twoim życiu, nie powinienem w ogóle się w nim pojawiać. - prychnął pod nosem. 
- Nie... - ucięłam. Mam to powiedzieć? -   W tobie widziałam wsparcie, poczucie bezpieczeństwa. - mruknęłam, odwracając wzrok na plażę przed sobą. - To wszystko stało się tak nagle... Ty się stałeś. - powiedziałam cicho. Widziałam kątem oka jak odwraca głowę w moją stronę. - Znamy się krótko i to naprawdę dziwne. - zaśmiałam się, spojrzałam na niego uśmiechając się lekko. - Ale zrobiłeś się dla mnie naprawdę bardzo ważny. Nie chce, żeby wszystko tak wyglądało. - dodałam. - Nie chce się od ciebie oddalać. - mruknęłam, spuszczając głowę na swoje dłonie. 
- Nie chciałem, żeby wszystko tak się potoczyło. - zaczął. - Nie chciałem cię ranić. - mruknął. - Kiedy cię poznałem... Byłaś dla mnie kolejną dziewczyną, zwykłą osobą do zabicia. - kolejną? - Ale gdy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, spędzać ze sobą każdą wolną chwilę... - uciął. - Po prostu coś do ciebie poczułem, coś czego nigdy w życiu nie czułem do żadnej dziewczyny. - spojrzał na mnie, a moje serce przyspieszyło. - Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu, a uwierz mi naprawdę bym to zrobił. Nie miałabyś tych wszystkich zadrapań, siniaków i przedewszystkim, nie musiałabyś się bać. - patrzył prosto w moje oczy. W jego widziałam czystą troskę o mnie, a w moich? W moich było pełno łez. - Żałuję wszystkiego co się stało. Przepraszam cię, Nicol. - powiedział, patrząc na mnie wyczekująco.
- Co do mnie poczułeś? -  mruknęłam, uciekając wzrokiem od jego oczu. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. 
- Jak zwykle ciekawska. - mruknął pod nosem, a ja zrobiłam się cała czerwona. 
- No co? - warknęłam, posyłając mu złowrogie spojrzenie. Zaraz po tym uśmiechając się, pokazując tym, że tylko żartowałam. Wstał ciagnąć mnie za sobą, spojrzał głęboko w moje oczy i stało się. 


Powiedział to. 


- Zakochałem się w tobie, Watson. - mruknął. 



O mój Boże!



                            ~*~



                         Justin 


                Nie mogłem uwierzyć w to co powiedziałem. Wyznałem jej całą prawdę, mam nadzieje, że mi wybaczy, i że będzie chciała dać mi jeszcze jedną szanse. Brunetka cały czas patrzyła na mnie w szoku, chyba nie za bardzo spodobało jej się to co przed chwilą powiedziałem. 
- Justin... - mruknęła. Spojrzałem na nią wyczekująco. Trochę zacząłem się stresować tym co miała zaraz powiedzieć. 



Bałem się odrzucenia z jej strony. 



- J-ja... Nie wiem co powiedzieć. - powiedziała, robiąc dwa kroki w tył. - Co powiesz mojemu ojcu? Jak on zareaguje? Przecież się nienawidzicie! - zaczęła histeryzować, utykać chodząc w tą i spowrotem ze zdenerwowania. 
- Powiemy mu. - odpowiedziałem, wzruszając ramionami i opierając się o filarę.
- Czy ty się słyszysz?! - warknęła. 
- Zachowujesz się jakbyśmy niewiadomo co robili. - zaśmiałem się, podchodząc bliżej niej. Jej twarz wyrażała zaskoczenie, ale potem na niej pojawił się zadziorny uśmieszek.



Ktoś tu ma brudne myśli.



       - A co my robimy? - zapytała, przegryzając wargę, podchodząc do mnie bliżej i kładąc ręce na mojej klatce piersiowej. 
- Hym... - udałem, że myślę. - Może to? - powiedziałem, kładąc ręce na jej biodrach i przyciągając ją bliżej. - Albo to... - mruknąłem, sunąc wargami po jej szczęce, obojczyku i szyi. 



Jęknęła.



     Uśmiechnąłem się zwycięsko, kładąc sece na jej talii. 
- Lub to. - powiedziałem cicho, wpijając się w jej usta. Chwilę stała osłupiała, ale potem zaczęła ze mną współpracować. Nim się obejrzałem nasze języki walczyły o dominacje. Tak bardzo mi tego brakowało, jej usta z moimi to czysta perfekcja. Mógłbym całować ją cały czas, bez przerwy. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Dziewczyna patrzyła na mnie spod swoich długich rzęs, a nasze czoła były złączone razem.
- Masz czas dziś wieczorem? - zapytałem cicho, muskając jej usta. 
- Yhym... - mruknęła, robiąc to samo. 
- Poświecisz mi chwilkę? - dodałem, kładąc ręce na jej kościstych policzkach. Pokiwała twierdząco głową. Pocałowałem ją ponownie, uzyskując z jej strony uroczy chichot.
- Jesteś niewyżyty. - zaśmiała się, ciagnąc mnie za sobą do domu. Podniosłem ją, żeby nie musiała się męczyć ze schodami, usłyszałem tylko jej pisk.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła, spanikowana.
- Spokojnie, tylko ci pomagam. - zaśmiałem się.


Jest urocza. 


                           ~*~

              
                         Nicole 


Zaraz, co się własnie stało?! Jesteśmy razem? Czy on naprawdę powiedział, że się we mnie zakochał? Czy on naprawdę mnie pocałował? Czy to się naprawdę stało? 


- Może wejdziemy do środka? - wyrwał mnie z rozmysleń chłopak.         Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Do środka weszliśmy trzymając się za ręce, co nie powiem - bardzo mi się podobało, gdy staliśmy już w progu wejścia do salonu, zatrzymałam się niepewna tego, co miało się zaraz wydarzyć. Chłopak zmarszczył czoło patrząc na mnie. 
- Co jest? - mruknął mi do ucha. Wzruszyłam ramionami niepewna.
- Nie uważasz, że to za wcześnie? - zapytałam cicho. 
- Ale co? - zapytał zdziwiony. 
- No.. My. - warknęłam. 
- Nie. - syknął, puszczając moją rękę. - Nicol, zakochałem się w tobie i chce być przy tobie, gdy mnie potrzebujesz. Chce, żebyś w końcu czuła się bezpieczna, w moich ramionach. Chce cię mieć przy sobie i przy tobie spędzać każdą wolną chwilę. - powiedział, patrząc głęboko w moje oczy. - Potrzebuje cię w swoim życiu, nawet nie wiesz jak bardzo. - warknął.
- Myślisz, że ja tego nie chce?! - syknęłam, przez zaciśnięte zęby. - Myślisz, że tylko ty potrzebujesz bliskości? Nie, nie tylko ty. - syknęłam. - Boje się, że sytuacja z przed kilku dni powtórzy się, i że już nie zdążycie na czas. - powiedziłam już nie co ciszej. - Teraz już rozumiesz? - dodałam. Patrzył na mnie zaskoczony, ale rownież zdziwniony moim nagłym wybuchem.
- To już nigdy się nie powtórzy, obiecuje ci to. - warknął.
- Nie możesz przewidzieć tego co się wydarzy, Justin. - powiedziałam.
- Mogę ci zapewnić, że więcej się tak nie stanie. - odpowiedział, twardym tonem. - Musisz mi tylko zaufać. - dodał już spokojniejszym głosem. 
- Justin... Po tym co się ostatnio stało, straciłam zaufanie do wszystkich. - mruknęłam, unikając jego przenikliwego spojrzenia.
- Sprawię, że znów mi zaufasz... - powiedział, błagalnie. - Daj mi szansę, proszę. - dodał. Westchnęłam cieżko, przytakując głową. 
- Ale jeżeli ci się nie uda, będzie z tobą źle. - powiedziałam groźnie. Usłyszałam jego głęboki śmiech, przez co uśmiech wlazł na moją twarz.
- Dobrze, księżniczko. - odpowiedział, składając na moich ustach namiętny pocałunek.



Nie mogło być lepiej



                            ~*~



Witam wszystkich! Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba, i że zostawicie po sobie miły komentarz ;) 
     

     SHIPPUJECIE JICOLE? A MOŻE 

   NUSTIN? Piszcie w komentarzach! 



      NASTĘPNY? - NIEDZIELA! 


Kończą mi się ferie, więc trzeba wrócić już do codzienności, czyli: szkoły. :( 
Opowiadanie powoli dobiega końca, niestety nie będzie 2 części YNKWH :( 

Ale nie martwcie się! Mam pomysł na następne ff! :D 

Do następnego!


Całuski Veroniczka! Xoxo