piątek, 6 marca 2015

Rozdział 23: ''Oczywiście, księżniczko''

JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ ROZDZIAŁ KONIECZNIE ZOSTAW SWOJĄ OPINIĘ W KOMENTARZU I PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD :)
                                                          Miłego czytania :D 




Justin.


Minęło kilka godzin od momentu kiedy powiedziałem Nicol, że coś do niej czuje. Na szczęście odwzajemniła to. Dzisiaj miałem zamiar zabrać ją na randkę - pierwszą randkę. Stresuje się trochę, bo nie wiem, jej się spodoba. Mam nadzieje, bo jeśli nie - wyjdę na debila.
Ubrałem się w czarne spodnie zwisające w kroku, białe supry, białą koszulkę i czarnego fullcapa. Włosy postawiłem na żel i zostawiłem w nieładzie, przez co wyglądały jakbym właśnie uprawiał seks. Uśmiechnąłem się pod nosem i skierowałem się w stronę schodów. Zauważyłem chłopaków siedzących w salonie, którzy bacznie mi się przyglądali. Zmarszczyłem czoło, nie wiedząc o co chodzi.
- Co tam? - zapytałem. Chłopaki spojrzeli na mnie spod łba, ale nie odpowiedzieli. - Stało się coś? - zadałem kolejne pytanie, ale żaden mi nie odpowiedział. W pomieszczeniu pojawiła się Jessica, która patrzyła na mnie tak samo jak chłopcy. - Co wam kurwa jest?! - warknąłem. Nie miałem czasu się z nimi użerać, tym bardziej, że byłem umówiony z Nicole. - Dobra, jak chcecie. Ja wychodzę, nara. - dodałem, odwracając się na pięcie w stronę drzwi.
- Idziesz z nią? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i pokiwałem twierdząco głową. 
- A co? - zapytałem.
Jessica przeklinając pod nosem, wyszła z salonu. Wywróciłem oczami, kierując głowę w stronę przyjaciół. 
- Nie zrań jej, za dużo już przeszła. - powiedział cicho Ethan, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

Spodobała mu się?

Pokiwałem głową, marszcząc brwi zastanawiając się o czym on mówi i dlaczego. 
- Nie mam zamiaru. - uśmiechnąłem się. - Na razie. - rzuciłem jeszcze zanim wyszedłem. Skierowałem się w stronę samochodu, kierując się w miejsce randki. Musiałem sprawdzić, czy John niczego nie spieprzył. 


Mam nadzieje, że będzie jej się podobać. 



Nicole. 


Siedziałam pd trzech godzin z Emily w garderobie, wybierając w co mam się ubrać. Znaczy ona wybierałą, była w tym najlepsza. Zawsze dzwonię do niej, gdy nie wiem w co się ubrać, a dzisiaj szczególnie chciałam ładnie wyglądać.


Dla Justina.


Kiedy opowiadałam Emily o naszej rozmowie i o tym jak wyznał mi miłość, zaczęła skakać z radości, przytulała mnie, a nawet widziałam u niej łzy. Wydawało mi się, że cieszy się bardziej niż ja! Emily zawsze taka była, zawsze przeżywała wszystko razy dwa. Po jednym z moich ostatnich ''związków'', miałam dość chłopaków na znacznie dłuższy czas. Za bardzo cierpiałam i Em dobrze o tym wiedziała, była przy mnie wtedy dzień i noc.Kiedy już się pozbierałam postanowiłam sobie, że już nie będę taka naiwna dla chłopców. Postanowiłam być bardziej ostrzejsza i niedostępna, a jeśli będzie komuś na mnie zależało, wtedy na pewno to zauważę i docenię.

- Znalazłam! - krzyknęła Emily. - Załóż tą. - wskazała na czarną sukienkę z koronką w talii. - Będzie idealna. - mruknęła rudowłosa.
- Na pewno? Chce ładnie wyglądać, a ta jest... Zwyczajna. - powiedziałam.
- Jest śliczna! Będziesz wyglądać jak księżniczka, zaufaj mi. - powiedziała patrząc prosto w moje oczy. Westchnęłam i pokiwałam głową, zmierzając w stronę łazienki.
- Zaraz przyniosę ci buty i jakieś dodatki! - krzyknęła jeszcze za mną. Zignorowałam ją i zaczęłam ściągać z siebie zbędne ciuchy, zamieniając je na sukienkę. Przeglądając się w ogromnym lustrze uznałam, że Emily miała racje. 


Wyglądałam jak księżniczka.


Sukienka idealnie podkreślała moje długie nogi, a koronka odsłaniała trochę mojego brzucha, dodając pikanterii.


Podobało mi się.


- Emily! - krzyknęłam, zaraz potem w pomieszczeniu pojawiła się zdyszana dziewczyna. 
- Co? Co się stało? Coś z sukienką? - zaczęła zadawać pytania, przez co wywróciłam oczami.
- Nie, kretynko. - odwróciłam się do niej twarzą. - Jest idealna. - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
- No przecież mówiłam! - tym razem to ona wywróciła oczami, przez co się zaśmiałam. - Wyglądasz pięknie. - dodała, uśmiechając się szeroko do mnie.
- Dziękuje. - posłałam jej swój najszerszy uśmiech i wyszłam z łazienki.
- Tutaj masz buty. - wskazała ręką na dziesięciocentymetrowe szpilki.
- Boże. - mruknęłam pod nosem..
- Jako dodatku użyjemy branzoletki, którą dostałaś od taty na czternaste urodziny. - powiedziała, Pokiwałam głową i pozwoliłam jej się całkowicie wyszykować. 
- Perfekcyjnie. - mruknęła, poprawiając jeszcze sukienkę. - Spójrz. - powiedziała, odwracając mnie przodem do lusterka.
- Wow... - tylko tyle udało mi się wydusić. - Wyglądam... Ładnie. - mruknęłam.
- Ładnie? Wyglądasz pięknie! - krzyknęła, zaraz po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy się na siebie, Emily uśmiechała się szeroko, a ja byłam cała spanikowana.
- Twój chłopak przyszedł. - powiedziała śpiewnym tonem.
- Nie jest moim chłopakiem. - warknęłam, czerwieniąc się.
- Dobra, dobra chodź, bo Romeo na ciebie czeka! - zaśmiała się, ciągnąc mnie za sobą. Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.

- Co twój tata powie na to? - zapytała, idąc obok mnie. Spojrzałam na nią niepewnie, wzruszając ramionami.
- Mam już prawie osiemnaście lat i mogę umawiać się z kim chce i kiedy chce. - powiedziałam spokojnie. - Mój ojciec nie ma nic do gadania, to moje życie, a on już w nim namieszał. - warknęłam.
- Nie zapominaj, że Justin też nie jest bez winy. - powiedziała. 
- Wiem, ale... - ucięłam, nie mając usprawiedliwienia dla niegp.
- No właśnie. - mruknęłam.
- Daj mi spokój. - syknęłam, zatrzymując się na korytarzu. - Mój ojciec bardziej nawalił, w końcu to nie ja jestem szefem mafii i to nie naraziłam się przez to na niebezpieczeństwo. - dodałam.
- Ale on próbował cię zabić. - warknęła. - Wiesz co czuje teraz twój ojciec!? Wiedząc, że jego jedyna córka go nienawidzi? - powiedziała spokojniej. - Nie? No właśnie. Jeżeli dałaś szansę Justinowi to powinnaś dać ją również swojemu ojcu, oboje nawalili i ty dobrze o tym wiesz. Powinnaś być sprawiedliwa. - powiedziała i odeszła w stronę schodów.
- Powinnaś być sprawiedliwa. - powtórzyłam po niej, papugując ją. Wywróciłam oczami i poszłam w jej ślady. W przedpokoju czekał już na mnie Justin. Był ubrany w czarne spodnie zwisające w kroku, białe supry, białą koszulkę i czarnego fullcapa. Włosy miał postawione na żel w totalnym nieładzie, przez co wyglądał jakby właśnie uprawiał seks. 


O Boże.


Emily stała obok niego razem z moim ojcem i jego znajomymi. Wywróciłam oczami i zaczęłam uważać, żeby nie spaść z tych schodów. Głosy ucichły, a wzroki wszystkich podążyły na moją osobę. Na ustach Justina pojawił się szeroki uśmiech, przez co sama się uśmiechnęłam. Widziałam również jak ojciec nam się przygląda, ale znowu go olałam. Miałam zamiar porozmawiać z nim jak wrócę. 
- Pięknie wyglądasz. - skomplementował mnie, gdy zeszłam ze schodów i stanęłam twarzą w twarz przed nim.
- Dziękuje.- odpowiedziałam, rumieniąc się. - Idziemy? - zapytałam, czując się niezręcznie.
- Nicol, możemy porozmawiać? - odezwał się ojciec. Odwróciłam się twarzą do niego, kątem oka patrząc na Emily, która pokazywała, że mam to zrobić.
- Nie możemy tego przełożyć? Chciałam wyjść z Justinem... - mruknęłam, patrząc na niego maślanymi oczami. Westchnął zrezygnowany i pokiwał głową.
- Jak sobie życzysz. - dodał z wymuszonym uśmiechem, odwracając się na pięcie i idąc w stronę swojego gabinetu. Otworzyłam usta w szoku, bo zlewanie, mnie nie należało do jego ulubionej rzeczy. Odwróciłam się na pięcie przodem do wszystkich i zwróciłam się do tego Jedynego.
- Możemy to przełożyć? Albo zostańmy u mnie! Tak, to świetny pomysł. - powiedziałam, mając nadzieje, że się zgodzi. - Muszę z nim porozmawiać. - dodałam ciszej. Pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Oczywiście, księżniczko. - mruknął, całując mnie przelotnie w usta.
- Dziękuje. - powiedziałam, przytulając się do niego. - Idź do swojego pokoju, albo z Emily coś zjeść do kuchni, albo coś. Ja za niedługo wracam. - dodałam, całując go w policzek. Ściągnęłam szpilki i podążyłam w stronę gabinetu ojca. Ręce mi się strasznie pociły ze zdenerwowania. Kiedy już stanęłam pod wielkimi drzwiami prowadzącego do jego gabinetu, zwątpiłam, czy naprawdę chce to zrobić.


Musisz.


Zapukałam dwa raz i otworzyłam drzwi, wychylając głowę zza nich. 
- Co tam, staruszku? - powiedziałam, cicho śmiejąc się pod nosem, nigdy nie lubiał jak go tak nazywałam. Zaskoczony spojrzał na mnie spod kupy papierów i odkładając długopis obok.
- Nicole? Co ty tutaj robisz? Miałaś wyjść z Justinem. - powiedział, nadal zaskoczony.
- Tak... Ale uznałam, że to ważniejsze niż jakaś randka. Zawsze można ją przełożyć, prawda? - uśmiechnęłam się do niego słodko i usiadłam na fotelu.
- No, tak. - uśmiechnął się do mnie. - Jak się czujesz? - zapytał niepewnie.
- Jest dobrze, a ty? - odpowiedziałam cicho.
- Też.... - powiedział. Zapadła pomiędzy nami niezręczna cisza, którą miałam ochotę zabić.
- To takie dziwne... Nawet nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać, a my chcemy się godzić. - odparłam na jednym tchu. - Nie uważasz, że to głupie? Nienawidzić się? Dokuczać sobie? - powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Ja tak nie potrafię. Chce mieć ojca, a nie wroga. - dodałam.
- A ja chce mieć córkę, a nie małą zołzę. - zachichotałam cicho pod nosem, zgadzając się z nim. - Zgoda? - dodał po chwili. Wstałam, obchodząc biurko i stając przed nim.
- Zgoda. - powiedziałam, wtulając się w niego jak najmocniej. - Brakowało mi tego. - mruknęłam.
- Mnie też, kochanie. Mnie też. - powiedział, głaskając mnie po włosach. - A teraz na poważnie. - odsunął się ode mnie i spojrzał poważnie. - Co jest między tobą, a Bieberem? - mruknał, maskując swój uśmiech.
- W sumie, to chyba nic poważnego. - wzruszyłam ramionami, czerwieniąc się. 
- Yhym... - mruknął, śmiejąc się z mojego zachowania. 
- Tato! - warknęłam, śmiejąc się razem z nim.
- Dobra, już dobra. - powiedział, podnosząc ręce w geście obronnym. - Mam pomysł. - dodał, po chwili.
- No dawaj. - powiedziałam, ciekawa.
- Jeśli ty i Justin macie się ku sobie... - powiedział. - To może wybierzemy się wszyscy razem do stadniny? Wiem, że to uwielbiasz, a dawno nas tam nie było, więc pomyślałem... - nie dałam mu dokończyć, rzucając mu się na szyje.
- Tak! Jestem jak najbardziej za! - krzyczałam, przytulając się jak najmocniej do niego. - Mówiąc ''wszyscy'', miałeś namyśli? - zapytałam.
- Ja, ty, Justin, Emily, Bella i przyjaciele Justina o ile będą oczywiście chcieli. - powiedział. 
- Na pewno. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. - A teraz chyba już muszę spadać do Justina, zobaczymy się później. Pa! - krzyknęłam, odchodząc. 


Idąc usłyszałam głośną rozmowę Emily i Justina.
- Po prostu stąd wyjdź. - warknęła.
- Nie przyszedłem tutaj go ciebie. - odpowiedział spokojnie.
- Nie chce, żebyś zbliżał się do Nicole. Ona już naprawdę dużo przeszła... - mruknęła rudowłosa. - Nie chce, żeby zmów ktoś zranił,a w szczególności taki dupek jak ty. - syknęła. Widząc przez szczelinę widziałam jak Justin się spina.
- Nie znasz mnie, więc mnie kurwa  nie oceniaj. - warknął. - Nie mam zamiaru jej ranić, bo ją kurwa kocham i jako jedyna nie widzi we mnie potwora! - krzyknął, zaciskając pięści. - Więc z łaski swojej się na drugi raz nie odzywaj, bo będzie z tobą źle i nie będzie już tak miło. - syknął. Słysząc jego ton, postanowiłam wejść i przerwać tą gupią rozmowę.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałam, wchodząc do pokoju i splatając ręce na klatce piersiowej. - Emily o co ci znowu chodzi? - dodałam z wyrzutem. 
- Nie chce, żebyś znowu cierpiała przez jakiegoś idiotę!- krzyknęła ze łzami w oczach.- Nie zniosłabym znowu tego samego. - warknęła. - Nie mam zamiaru znowu patrzeć jak się staczasz... Płaczesz i wrzeszczysz, że twoje życie nie ma sensu. - mruknęła. Otworzyłam usta w szoku, nie wiedziałam, że aż tak się o mnie martwi. 
- Em... J-ja to nie tak. - mruknęłam. -  Nie miałam nikogo takiego od dwóch lat i czuje się samotna. - dodałam. - Dojrzałam do tego co się stało i na prawdę było to głupie. - zaśmiałam się. - Na prawdę doceniam to,że tak się o mnie troszczysz i dziękuje, ale nie masz się czego obawiać. Przy Justinie czuje się wyjątkowo. - powiedziałam. Poczułam jak szatyn podchodzi do mnie od tyłu i całuje w czoło. 
- Nadal mu nie ufam... - warknęła. 
- Ale ja mu ufam! - krzyknęłam. - To ja się z nim spotykam, nie ty. To ja później będę mieć złamane serce, nie ty i to ja będę potem cierpieć, nie ty! - powiedziałam, wzdychając.
- Ale... - mruknęła.
- Nie masz się o co martwić. Każdy kiedyś musi pocierpieć, żeby później było lepiej. - uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej niej. 
- No dobrze... Ale jeżeli cie zrani, załatwię go tak, że już więcej nie użyje tego co ma w gaciach. - warknęła.
- Jasne. - zaśmiałyśmy się. - Zapomniałabym wam powiedzieć, że mój tata wpadł na pomyś, żebyśmy się jutro wszyscy razem wybrali do stadniny pojeździć na koniach! - krzyknęłam podekscytowana.
- Jestem za! - krzyknęła Em. - A teraz spadam do domu, laska. Pa! Bawcie się dobrze! - dodała, wychodząc.
- Mój tata wie, że mamy się '' ku sobie'' i chciałby lepiej cię poznać. - uśmiechnęłam się, rzucając zarzucając ręce na jego szyje.
- Chce mnie lepiej poznać? - zapytał zaskoczony. Pokiwałam twierdząco głową, całując go lekko w usta.
- Oczywiście twoi przyjaciele i Emily jadą z nami. - mruknęłam.
- Okej... - odpowiedział, wzruszając ramionami, zaraz po tym uśmiechając się do mnie słodko.
- Co? -  zapytałam, uśmiechając się lekko.
- Jesteś piękna, wiesz? - dodał cicho, całując mnie w lekko w usta. Pewnie wyglądałam teraz jak burak, przez co usłyszałam jego chichot przy uchu.
- Rumienisz się, skarbie. - mruknął, gryząc płatek mojego ucha. 
- Idiota. - warknęłam, chowając twarz w zagięciu jego szyi. Po chwili usłyszałam jego gardłowy śmiech. - Ale zabawne. - syknęłam, uderzając go w ramię.
- To zabolało. - powiedział, masując obolałe miejsce. 
- Kretyn. - zaśmiałam się, odwracając się na pięcie w stronę wyjścia. Zanim wyszłam, poczułam jak ktoś, a raczej Justin przygniata mnie do ściany i patrzy prosto w moje oczy.
- Kocham cię, księżniczko. - mruknął mi do ucha. Uśmiechnęłam się szeroko, czerwieniąc się i złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też, Justin. -odpowiedziałam, uśmiechając się lekko i gładząc ręką jego policzek, analizując każdy centymetr jego twarzy.


Oficjalnie ogłaszam, że zakochałam się w największym dupku świata. 

W Justinie Bieberze.



_________________________________________________________________________________


Hejka! A więc macie rozdział 23, w którym mało się działo hihi
Chciałabym Wam napisać, że rozdziały będą pojawiały się rzadziej, bo piszę kolejne opowiadanie, na które serdecznie zapraszam!  http://whereareyounowbaby.blogspot.com  i mam nadzieje, że zostawicie coś po sobie w komentarzach tutaj i na ''Where Are You Now Baby?'', start 20 Marca! 

Do następnego!
Całuski Veroniczka! Xoxo 

9 komentarzy: