poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 12: "Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?"

     *ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY, Z   GÓRY PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY* 

         CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!


Nicole 

Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Co oznaczało, że zasnęłam. Leniwie otworzyłam oczy, rzucając się na prawą stronę mojego łóżka z zamiarem odebrania telefonu. Chwyciłam komórkę z wyświetlonym numerem i zdjęciem Emily, odebrałam i zaczęło się.
- Laska! Idziemy na imprezę i nie ma, że nie! - powiedziała, a raczej krzyknęła mi do słuchawki. Przez co musiałam odsunąć telefon od głowy, inaczej bym ogłuchła. 
- Yhym... - mruknęłam patrząc na zegarek wiszący na ścianie. 
Była osiemnasta.
- Po co? - zapytałam ziewając. 
- Jak to po co?! Zabawić się, kretynko! - zaśmiałam się z jej doboru słów. - Dawno nas nie było na żadnej imprezie, a słyszałam, że nie jaki Ryan Butler organizuje najlepsze imprezy! A wiesz co jest w tym najlepsze? - zapytała z entuzjazmem. 
- No co? - odpowiedziałam od niechcenia. 
- Że to otwarta impreza! Czyli, że mogą się na niej pojawić... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ jej przerwałam.
- Wiem co to otwarta impreza, Em. Nie rób ze mnie idiotki. - warknąłam. Nienawidzę, gdy tak robi.
- Okej, przepraszam... - mruknęła.
Westchnęłam i zapytałam.
- O której się zaczyna? - dziewczyna zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam, zaczęła krzyczeć przez co telefon spadł mi na twarz.
Ała!
- O dziewiętnastej, ale będę u ciebie o dwudziestej! Nie możemy przyjść wcześniej, bo wyjdziemy na frajerki. - powiedziała.
Cała Emily... 
Dla niej najważniejsza jest reputacja. 
- Okej, więc mam dwie i pół godziny do wyszykowania się. - mruknęłam.
- Ubierz się seksownie! Całuski. - posłała całusa przez telefon i się rozłączyła. Leżałam tak jeszcze dobre dziesięć minut, myśląc co na siebie włożyć. Wstałam, leniwie kierując się do garderoby, z której wyciągnęłam.
                  
                   *bez full capa* 






I ludzie! Wyglądałam bosko! 
Tak wiem, jestem skromna. 
Nałożyłam makijaż, ostatni raz przeglądając się w lusterku. Schodząc na dół zobaczyłam znajomych taty i Bellę.
Bądź co bądź to mój ojciec i muszę mu powiedzieć, że wychodzę.
- Idę z Emily na imprezę. - rzuciłam stając w progu salonu i czekałam na jakąkolwiek reakcje. Wszyscy zamilkli i zwrócili całą swoją uwagę na mnie. Ojciec wstał podchodząc do mnie bliżej.
- Zanim wyjdziesz chciałbym ci kogoś przedstawić... - przerwałam mu, wywracając oczami i mówiąc.
- Nie mam czasu, spieszę się. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Twarz taty wyrażała złość, no cóż. 
Ma problem.
- Najpierw ci ich przedstawię. - syknął, uśmiechając się do wszystkich.
- Nie, nie przedstawisz. - syknęłam mu do ucha. - Miło było, ale muszę już iść. - warknęłam, odwracając się i wychodząc z domu. W tym samym momencie podjechała Emily swoim białym Audi. Wsiadłam do samochodu i powiedziałam.
- Pierwszy raz się nie spóźniłaś. - mruknęłam z uśmiechem. - Będzie tam ktoś? - zapytałam, robiąc nacisk na "ktoś" dziewczyna lekko się zarumieniła i odpowiedziała.
- Noooo... W sumie będzie tam taki jeden chłopak.. - mruknęła ledwo słyszalnie. 
Zaczęłam się śmiać, bo jeżeli się nie spóźniła to naprawdę jej się chyba spodobał. 
- Gadaj który! - nie przestawałam się śmiać, na co rudowłosa była jeszcze bardziej czerwona. 
- Okej, ale się zamknij! - warknęła. Zamilkłam chcąc, żeby kontynuowała. - Ma na imię Ethan... Ethan Brown i ma dwadzieścia lat... - nie dziwie się, ona zawsze wolała starszych.
Tak samo jak ja.
- Przystojny? - musiałam zapytać!
- Nicol! - krzyknęła, na co zaczęłam się śmiać.
- Gadaj! - pośpieszałam ją.
- Tak. Zadowolona? - syknęła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - śmiałam się do łez. - Tak w ogóle to seksownie wyglądasz. - poruszyłam sugestywnie brwiami, przez co dostałam w żebra. Syknęłam, zwijając się z bólu!
To bolało!
- Ała! Kretynko! - warknęłam, ale ona jedynie posłała mi całusa. Wywróciłam oczami masując obolałe miejsce. 
- Jesteśmy. - mruknęła. Spojrzałam w stronę ogromnego domu i zamarłam.
Był piękny! 
Ludzi myło w cholerę, więc postanowiłyśmy się nie rozdzielać. 
- I gdzie ten twój chłoptaś? - zapytałam chichocząc. Dziewczyna posłała mi tylko złowrogie spojrzenie i odpowiedziała.
- Nie wiem. - mruknęła zrezygnowana.
Nagle obok nas pojawił się Ethan. Tak. Ten, z którym się zakładałam.
- Nicol, kochanie! - krzyknął, głosem  pełnym entuzjazmu i zaczął mnie przytulać. - Pięknie wyglądasz. - mruknął mi we włosy. Już miałam odpowiedzieć, gdy nagle pchnął mnie na ścianę.
Co jest kurwa? 
Spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam jak "zajmuje" się Emily.
- To bolało! - krzyknęłam, ale on totalnie mnie olał.
Palant.
Ruszyłam w stronę baru, z zamiarem napicia się czegoś.


Barman przyjął od razu moje zamówienie, ale oczywiście nie obyło się bez komenatrzy typu "co tam, piękna?" lub "co podać dla pięknej pani?" 
Wywróciłam oczami na jego tani podryw, nagle podszedł do mnie jakiś chłopak w ciemnych blond włosach. Zignorowałam go, ale on najwyraźniej chciał porozmawiać.
- Cześć piękna. - powiedział wprost do mojego ucha. Spojrzałam na niego i odpowiedziałam.
- Cześć. - mruknęłam, popijając shota.
- Co tutaj robisz... Sama? - zapytał, przyglądając mi się. Zaczyna mnie wkurzać.
- Nie jestem sama. Przyszłam z przyjaciółką... - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. On to odwzajemnił, mierząc mnie wzrokiem. 
- Nie wiedzę jej nigdzie. - mruknął, uśmiechając się zadziornie.
- I nie zobaczysz. - także się uśmiechnęłam.
Zaraz mu wyjebe.
- Zatańczymy? - zapytał. 
NIE.
- Najpierw muszę iść do łazienki. - szepnęłam mu do ucha. Co chyba go podnieciło, bo jego ręce zjechały na mój tyłek. - I zabieraj łapy z mojego tyłka. - warknęłam, wymijając go i kierując się w stronę toalety. Nie chciało mi się tak naprawdę, ale musiałam się pozbyć tego nachalnego kretyna. 
Idąc korytarzem, mijałam pary, które się prawie pieprzyły na środku przejścia.
Fuj.
- Przepraszam. - usłyszałam za sobą kobiecy głos. Zmarszczylam brwi, odwracając się w stronę dziewczyny. - Nicole Watson? - zapytała.
Mam skłamać, czy powiedzieć prawdę? 
- Tak? - odpowiedziałam. - O co chodzi? - zapytałam, raczej zmieszana.
- Mogłabyś pójść ze mną? - 
iść, czy nie?  
- Nie znam cię, więc odpowiedź brzmi.. Nie. - odpowiedziałam. Jej mina wyrażała złość.
Ups, ktoś tu się wkurzył.
- Musisz. - warknęła. Zaraz po tym uśmiechając się sztucznie. Prychnęłam i odpowiedziałam.
- Nic nie muszę. - syknęłam. - A teraz wybacz, ale muszę przepudrować nos. - westchnęłam, wchodząc do pomieszczenia. Przejrzałam się w lusterku, poprawiłam spódniczkę i wyszłam. Tym razem nie było nikogo na korytarzu. Zmarszczyłam brwi, w oddali widząc jakąś postać. 
Cholera.
To ten chłopak, z którym rozmawiałam przy barze.
- Wszędzie cię szukałem, kochanie. - jest pijany.
- Nie jestem twoim kochaniem. - powiedziałam. - I mówiłam, że idę do toalety. Słuchasz mnie w ogóle? - zapytałam, uśmiechając się sztucznie. Chłopak zaczął się zbliżać, na co zrobiłam krok w tył.
- Boisz się? - szepnął.
- N-nie... - czy ja zawsze muszę się jąkać?! - Przepraszam, ale muszę iść. - wyrwałam się i szybkim krokiem zaczęłam zmierzać w stronę sali, z zamiarem poszukania Emily.
Gdzie ona jest?!
Wyjęłam telefon i wybrałam numer do dziewczyny. 
Nie odebrała. 
Może poszła do domu? 
Nie, nie poszłaby beze mnie.
Spojrzałam w prawo i zobaczyłam tą samą dziewczynę, która zaczepiła mnie koło toalet. Uważnie mi się przyglądała, co przyznam - zaniepokoiło mnie.
Mam się bać?
Postanowiłam ją olać i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, chciałam się przewietrzyć. Dziś wieczorem czułam się dość dziwnie... Nieswojo. Czułam się przez cały czas obserwowana, śledzona... 
Chyba mam coś z głową.
Wyszłam z klubu, rozejrzałam się z zamiarem poszukania ławki, na której mogłabym usiąść. Zobaczyłam jedną na drugiej stronie przy plaży, rozglądając się na boki czy żaden samochód nie jedzie - przeszłam na drugą stronę. 
Usiadłam wygodnie na ławce, wyciągnęłam ponownie telefon i znowu próbowałam dodzwonić się do Em. 
Gdzie ona do cholery się podziewa?! 
Nagła poczułam jak ławka ugina się,co oznaczało, że ktoś na niej usiadł. 
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama? - powiedział przyglądając mi się uważnie. 
Cholera!
Był przerażający!
- Siedzę? - odpowiedziałam głupio.
Spojrzał na mnie spod łba, ale nic nie powiedział. 
- Masz chłopaka? - że co kurwa? Skłamać, czy powiedzieć prawdę?
- T-tak... - mruknęłam. Przeniósł swoje ciekawskie spojrzenie na mnie i uniósł brwi.
- Naprawdę? - zapytał. Kiwnęłam głową na "tak" - Jak ma na imię? - zadał kolejne pytanie, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Może mam ci jeszcze powiedzieć gdzie mieszkam? - syknęłam. - Myślisz, że jak bardzo głupia jestem? - zapytałam sarkastycznie.
- Nie, wyglądasz na bardzo mądrą dziewczynę. - uśmiechnął się. - To jak ma na imię? - nie mam chłopaka kretynie! 
Co mam ci powiedzieć?! 
- Cameron... - mruknęłam, niepewnie. 
- Cameron? - zapytał. Ponownie pokiwałam głową. - Nie okłamujesz mnie? - zapytał, patrząc na mnie dziwnie. - Nie nazywa się on przypadkiem Justin? Justin Bieber? - o kurwa mać.
- Nie? Chyba lepiej wiem jak mój własny chłopak się nazywa. - odpowiedziałam, wywracając oczami.
- Doprawdy? Słyszałem co innego.. - warknął. - Nie lubię, gdy ktoś mnie okłamuje. - syknął, zbliżając się do mnie.
- Nie znam żadnego Justina Biebera. - syknęłam. - A teraz przepraszam, ale muszę iść. - mruknęłam, wstając z ławki i kierując się spowrotem do klubu.
Kurwa mać, Emily zabije cię!
Czułam na sobie cały czas jego wzrok, nawet miałam wrażenie, że za mną idzie! Zaczęłam szybciej iść, tym samym przepychając się przez tłum tańczących ludzi. Odwróciłam głowę z zamiarem sprawdzenia, czy za mną nie idzie. 
I wiecie co? 
Szedł. 
Spanikowana nie wiedziałam co robić, aż nagle wpadłam na kogoś tym samym prawie upadając. Odruchowo sprawdziłam jak blisko mnie jest, ale stał tylko uważnie przyglądając się sytuacji. Podniosłam wzrok i napotkałam brązowe tęczówki chłopaka.
Dzięki ci Bogu!
- Nicol? - zapytał. - Co ty tutaj robisz? - patrzał na mnie uważnie, ale ja tylko rozglądałam się co chwilę na boki, szukając tego "kogoś" - Nicol. - powiedział już trochę głośniej i wyraźniej, dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Tak samo na pozycje, w której  się znajdowaliśmy.
- Um.. Przepraszam. - mruknęłam. - J-ja.. Przyszłam tutaj z Emily, ale nie mogę jej nigdzie znaleźć... Wyszłam na zewnątrz, a tam był taki chłopak, który pytał czy mam chłopaka to odpowiedziałam, że tak. - Justin zmarszczył brwi z zaciekawieniem. - Ale on chyba nie był pewny mojej odpowiedzi i zapytał, czy czasami moim chłopakiem nie jest Justin Bieber. To mu odpowiedziałam, że cię nie znam. Zaczęłam się trochę bać, bo powiedział, że nie lubi gdy ktoś kłamie. 
Powiedziałam, że muszę już iść i on szedł cały czas za mną. - odwróciłam głowę sprawdzając, czy nadal tam jest - nie było go. 
- Aż na ciebie nie wpadłam. -powiedziałam na jednym wdechu.
- Jak wyglądał? - zapytał. 
Wściekły?
- Był łysy z wielkim tatuażem na głowie. - mruknęłam. - Nie wiem jak miał na imię.
- Ja chyba wiem. - mruknął, nie patrząc na mnie.
Ale jak?

     --------------------------------------

Okej, rozdział dodaje z małym opóźnieniem, bo miał być o 22 a jest 23:50 ...No cóż, musicie mi to wybaczyć XDD Mam nadzieje, że się Wam podoba ;) Prosiliście o więcej akcji to ją dostaliście, Przynajmniej tak mi się wydaje ;p

           ROZDZIAŁ W PIĄTEK!

Do następnego!

Całuski Veroniczka! Xoxo
 

niedziela, 28 grudnia 2014

Informacja 2 :)

      

   Wiele z Was jak mi wiadomo czyta i piszę blogi, rożne opowiadania i tego podobne fanfiction o Justinie :)
Więc wpadłam na pomysł, żeby każdy tutaj - jeżeli oczywiście chce ;) Wstawił link do opowiadań, blogów czy czegokolwiek pisze lub czyta. Ja chętnie zobaczę i poczytam, ale też po sobie coś zostawię! :) 

Dziękuje i do następnego! 

Całuski Veroniczka! Xoxo 

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 11: "Do zobaczenia."

        CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!

Nicole 

Zabije Ethana! Gdy to powiedziałam wszyscy patrzą na mnie w szoku, a Bieber się tylko głupkowato uśmiecha. 
- Awww... Nicol się rumieni! - krzyknął na co wszyscy zaczęli się śmiać, a ja? Ja byłam jeszcze bardziej czerwona.
Zabierzcie mnie stąd! 
- Dziękuje, Shawty. - mrugnął do mnie. - Ale ty masz piękniejszy. - szepnął mi do ucha, czy mówiłam już, że jestem czerwona? Oh.. to teraz wyglądam jak burak. On tylko się zaśmiał z mojej reakcji, za co uderzyłam go w ramię.
- Dzięki.. - mruknęłam zawstydzona. - Chciałeś coś ode mnie? - zapytałam zmieniając temat. On uśmiechnął się zadziornie i odpowiedział.
- Nie, chciałem cię tylko zobaczyć. - wyszczerzył zęby w idealnym uśmiechu, a zgadnijcie co ja zrobiłam? 
Tak, spaliłam ponownie buraka.
- Robisz to specjalnie! - krzyknęłam oburzona, zasłaniając sobie twarz rękami i odwracając się do wszystkich tyłem.
- Nicki... - powiedział podchodząc bliżej mnie tak, że jego klatka piersiowa i moje plecy się stykały.
Boże. 
- Pieprz się Bieber. - mruknęłam odchodząc, nienawidzę tego uczucia, gdy jest obok. 
Krępuje się przy nim. 
Zachichotał i już miał odpowiedzieć, ale do domu wpadł jakiś chłopak. 
Przystojny, mówiąc skromnie.
- Siema! - krzyknął, a chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Zmarszczyłam czoło nie wiedząc o co chodzi. Chłopak mnie zauważył, oblizał wargi i powiedział. - A co to za piękna i seksowna, pani nas odwiedziła? - zapytał przyglądając mi się tym samym podchodząc bliżej, zrobiłam dwa kroki w tył przewracając oczami i odpowiadając.
- Nicole. - spojrzałam na niego, w tym czasie on oblizywał wargi i mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. - Długo jeszcze będziesz się tak gapić? - zapytałam. Chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Czyja to dupa? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu. 
- Niczyja. - syknęłam i spojrzałam na Justina, który przyglądał się całej tej "sytuacji" - Chcesz coś jeszcze czy mogę już iść? Nie marzy mi się oglądanie jego twarzy przez następne minuty. - uśmiechnęłam się sztucznie na co blondyn się zaśmiał.
- Zadziorna i pyskata, lubię takie. - mrugnął do mnie okiem. - Może się zabawimy? Na górze? - poruszał sugestywnie brwiami i oblizał wargi.
Zaraz zwymiotuję. 
- Ogarnij chuja, Jason. - syknął Bieber. 
W końcu się odezwałeś, palancie! 
- Ona jest moją przyjaciółką. - powiedział, dając nacisk na "moją" - Więc spierdalaj z łapami. - warknął, biorąc mnie za rękę i wychodząc z pomieszczenia. Uśmiechnęłam się z wyższością i powiedziałam.
- Mam nadzieje, że widzimy się pierwszy i ostatni raz! - krzyknęłam entuzjastycznie. Justin się tylko zaśmiał, prowadząc mnie do ogrodu. - Gdzie idziemy? - zapytałam. 
Znałam odpowiedź, ale chciałam, żeby
on mi to powiedział. 
- Do ogrodu? - zapytał głupio.
- Oh.. No tak. - odpowiedziałam siadając na huśtawce. 
Siedzieliśmy długo w ciszy, która mnie zabijała! 
Nienawidzę jak jest tak cicho.
- Powiesz coś, czy będziemy tak siedzieć jak niemowy? - zapytałam z sarkazmem. On zachichotał i odpowiedział.
- Opowiedz mi coś o sobie. - odparł, wygodnie rozsiadając się na huśtawce. 
- A co chcesz wiedzieć? - zapytałam uśmiechając się.
Chce mnie poznać.
- Wszystko. - odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze, więc... Nazywam się Nicole Watson, ale moje pełne imię to Nicole Amy Watson. - powiedziałam z prychnięciem. - Mam brata, który ma na imię Matt. Nazwisko znasz. - zaśmiałam się, na co mi zawtórował. - Mam prawie osiemnaście lat, kończę dwunastego listopada. - powiedziałam. - Nie mam mamy, zmarła przy porodzie... Miała na imię Amy, dlatego na drugie mam tak samo jak ona. Mój tata tak postanowił. - uśmiechnęłam się smutno. - Mam tylko tatę i brata, z którymi w ogóle się nie dogaduje. Ojciec ma nową żonę, nazywa się Bella. - wywróciłam oczami. - Mój brat nie ma dziewczyny, z resztą nie dziwę się. Ja sama ledwo z nim wytrzymuje. - pokazałam palcem na siebie. - Jest ode mnie starszy o cztery lata. Nie mieszka z nami, wyprowadził się... Nawet nie wiem gdzie. Odwiedza nas żadko, w sumie tylko ojca, bo gdy się widzimy witamy się i schodzimy sobie z drogi. - odparłam. - Mam najlepszą przyjaciółkę na całym tym pieprzonym świecie, ma na imię Emily. Rozumie mnie jak nikt inny, mogę jej zaufać, powiedzieć wszystko! Zawsze mnie wysłucha, pocieszy lub doradzi. Rzadko się kłócimy, a jeżeli już to dość ostro. - zaśmiałam się, Justin uśmiechał się patrząc na mnie cały czas.
Mam coś na twarzy? 
- W sumie mam tylko ją. - wzruszyłam ramionami. - Teraz ty. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Co "ja" ? - zapytał uśmiechając się.
- No ty też mi coś o sobie powiedz. - odpowiedziałam, wywracając oczami.
- Ohh... Więc nazywam się Justin Bieber, pełne imię to Justin Drew Bieber. - wywrócił oczami, na co zachichotałam. - Mam dwadzieścia lat. - mrugnął do mnie okiem. - Mam młodsze rodzeństwo, brata Jaxona i siostrę Jazzmyn. - uśmiechnął się. - Nie mieszkam z nimi, ponieważ ojciec i mama są po rozwodzie i żadko się widujemy. - wzruszył ramionami, mówiąc dalej. - W przeciwieństwie do ciebie dogaduje się z ojcem. - powiedział przyglądając mi się uważnie. - W wolnych chwilach pomagam ojcu w firmie, którą prowadzi od pięciu lat. - no nieźle. - Nie mam dziewczyny. - poruszył zabawnie brwiami, na co się zaśmiałam. - No to chyba tyle. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. - Mogę zadać ci pytanie? - zaskoczył mnie tym.
- Jasne. - posłałam mu swój uśmiech za milion dolców, odwzajemnił to.
- Dlaczego nie dogadujesz się z tatą? - zapytał. 
- Oh... Szczerze mówiąc, nie wiem. Chyba wszystko zaczęło się od tego kiedy zaczęłam się buntować w wieku szesnastu lat, a tata związał się z Bellą. - wzruszył ramionami. - Dlaczego pytasz? - rownież zapytałam.
- Z ciekawości. - zaśmiał się. - Mam jeszcze jedno pytanie. - odezwał się po dłuższej chwili, spojrzałam na niego ciekawa pokazując tym, żeby zaczął mówić. - Jak dobrze znasz swojego tatę? - zapytał, nie patrząc na mnie. 
- Dobrze... Tak myślę. - zaśmiałam się, ale on tylko popatrzył na mnie ze współczuciem.
Co jest grane?
- Wiesz... Muszę już lecieć. - spojrzałam na zegarek w telefonie, w którym widniała godzina dwunasta. 
A wyszłam o szóstej biegać...
- Ohhh... Podwieźć cię? - zapytał uśmiechając się, odwzajemniłam to i pokiwałam głową na "tak" - A więc chodźmy! - krzyknął. Zaśmiałam się i wstałam z wygodnej huśtawki.
Muszę tu kiedyś wrócić. - 
postanowiłam.
- Cześć chłopaki! Miło było was poznać! - krzyknęłam. Nie czekałam długo, aż cały dom był wypełniony ich wrzaskami. Zaśmiałam się i wyszłam z domu.
- Polubili cię. - powiedział, uśmiechając się i wsiadając do samochodu.
- Tak myślisz? - zaczęłam się śmiać, robiąc to samo co on. - W sumie, są naprawdę fajni i mili. - powiedziałam.
- To idioci. - powiedział śmiejąc się. - Na, których mogę zawsze liczyć. - powiedział, patrząc uważnie na drogę.
- To dobrze. Ja mam Em, a ty chłopaków. - odpowiedziałam, oglądając jego prawy profil.
Cholera.
Wygląda seksownie, gdy ma zaciśniętą żuchwę.
- Mam coś na twarzy? - zapytał, uśmiechając się zadziornie.
- Eee... Nie? - zabrzmiało to raczej jak pytanie, a nie stwierdzenie. - Znaczy.. Nie, nie masz! Patrzyłam tylko w szybę za tobą. - brawa dla mnie, za najgłupszą wymówkę świata! Justin zaczął się śmiać tym samym zaczął mówić.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - nadal się śmiał, postanowiłam nie odpowiadać. 
Nim się obejrzałam znaleźliśmy się pod moim domem. 
- Więc... Um... Dziękuje. - zaczęłam, odwracając twarz w jego stronę. - Wejdziesz? - dlaczego mu to proponuje?
- Chciałbym, ale nie mogę. Mam sprawę do załatwienia. - odpowiedział, przepraszając mnie wzrokiem. - Może kiedy indziej? - zapytał, pokiwałam głową i powiedziałam.
- Nie ma sprawy, pewnie mój ojciec jest w domu, więc znów będzie się awanturował. - wzruszyłam ramionami, mówiąc dalej. - Do zobaczenia. - już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie swoją ręką, pochylając się i składając na moim policzku... Bardzo blisko ust, mały pocałunek. Zamarłam.
Boże święty!
- Do zobaczenia. - powiedział cicho, patrząc prosto w moje oczy. Pokiwałam głową, nie wiedząc co powiedzieć i wysiadłam z samochodu. Szybko podreptałam do domu, wchodząc zastałam gromadę osób z firmy ojca. Szybko dostałam się do swojego pokoju, zrzucając z siebie ciuchy i ponownie wchodząc pod prysznic.
Gdy mnie pocałował, było to... Słodkie.
O nie! 
Nię będę o tym myślała.
Wyszłam z pomieszczenia, kładąc się na łożku i myśląc o wszystkim.
Dopiero teraz zauważyłam, że od dwóch dni nie dostałam, żadnego sms'a od nieznajomego.
Może postanowił zostawić mnie w spokoju? 

     ---------------------------------------

Dzisiaj wybiło mi na blogu 4000 wyświetleń! Omfg naprawdę nie spodziewałam się tego, ale dziękuje <3
Mam dla Was 11 rozdział, który był... Spokojny? Haha ale obiecuje, że w następnym zacznie się coś dziać!

Chcesz być na bieżąco? Zostaw nazwę swojego nicka od Twittera w komentarzu!

   12 ROZDZIAŁ W PONIEDZIALAEK!

Do następnego! 

Całuski Veroniczka! Xoxo 


czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 10: "Nie powiem mu, ale zrobimy sobie taki mały zakładzik, ok?"

       CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! 



Justin 

Dlaczego mam tak niewyparzony język?! Pojebało mnie do reszty? Po jakiego chuja jej to wszystko powiedziałem? Chłopaki mnie zabiją.
Gdy zostawiłem ją samą na tej plaży myślałem, że wrócę i powiem całą prawdę o jej ojcu, ale nie mogłem. 
Nie chciałem ranić jej jeszcze bardziej, wystarczy, że ten kutas to robi. Jest mi jej żal, Nathan ma nową żonę, a do tego będzie miał dziecko. 
Biedna Nicki, wiem co czuje.

Nicole 

Nienawidzę go! Jak mógł mi to zrobić? Mamie? Nie wierze. Wyciągnęłam telefon z torebki i zamarłam. Ani jednego sms'a lub połączenia.
Ale on się przecież martwi.
Prychnęłam wstając i otrzepując się z piasku. Nie wiem ile tu siedzę od pójścia Justina. Totalnie się załamałam po jego "wiadomościach". Jak to on zna mojego ojca? I to jeszcze lepiej niż ja sama?
Nim się obejrzałam stałam już pod drzwiami domu, chyba za dużo myśle. 
Stałam tak chwile nie wiedząc czy wejść, czy pójść do Em. Zdecydowałam jednak, że wejdę i " stawię czoła" ojcu. W końcu się martwi.
Badam tssss sarkazm!
Wchodząc sprawdziłam godzinę w telefonie, dochodziła czwarta nad ranem!
Ojciec mnie zajebie. 
- Nicole Amy Watson! - podskoczyłam, gdy usłyszałam donośny głos mojego ojca. Odwróciłam się do niego przodem i wywróciłam oczami na moje pełne imię. - Gdzieś ty się podziewała?! Zdajesz sobie sprawę z tego jak z Bellą martwiliśmy się?! - krzyknął.
- No jasne, ona chyba najbardziej. - sarkazm można było wyczuć w każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie. - I jeżeli aż tak się martwiłeś to dlaczego nie zadzwoniłeś? Nie napisałeś żadnej wiadomości gdzie jestem i co się ze mną dzieje? - zapytałam. - Pewnie zapomniałeś, że jeszcze istnieje, w końcu będziesz miał nową rodzinę, której będziesz poświęcał najwięcej czasu. - powiedziałam z żalem. - Ale nie martw się! Gdy skończę osiemnaście lat wyniosę się stąd i już nigdy nie będziesz musiał mnie oglądać. - warknęłam i ruszyłam w stronę schodów. Czułam na plecach przeszywający wzrok mojego ojca.
Niech spierdala.
Dla mnie jest już skończony. 
Wchodząc do pokoju od razu skierowałam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Wychodząc postanowiłam, że pójdę pobiegać, bo dawno tego nie robiłam. Wysuszyłam włosy, włożyłam na siebie czarne obcisłe spodenki, białą koszulkę i do tego czarne Roshe Run'y. Włosy związałam w wysokiego kucyka, makijażu nie nałożyłam bo i tak ze mnie spłynie. Zeszłam na dół, ale nie zobaczyłam nikogo. I dobrze, niech mi się na oczy nie pokazują. 
Zwłaszcza ta suka. 
Wyszłam z domu, włożyłam słuchawki, nie czekając długo w uszach rozbrzmiał mi Chris Brown z piosenką "Loyal" zaczęłam biec nie przestając myślec o ojcu, ale i też o.... Nie, nie, nie! 
Pokręciłam głową tym samym ponownie na kogoś wpadając to była raczej dziewczyna, poznałam po zapachu.


Taio Cruz - Break Your Heart <-- polecam :) 


- Kurwa jebana... - nie dokończyłam, bo przerwał mi ten wkurwiający plastikowy głosik. Tak, to Jessica.
- Uważaj jak chodzisz, suko. - syknęła na co się zaśmiałam. - Z czego się śmiejesz, kretynko?! - chyba się wkurzyła, ponownie się zaśmiałam i odpowiedziałam. 
- Nie wpadłabym na ciebie, gdybyś nie zajmowała całej ścieżki, kochana. - powiedziałam z cwanym uśmieszkiem. 
- Co ty własnie powiedziałaś, kurwa?! - wydarła się.
Ta to ma głos.
- Ogłuchłaś? - zapytałam głupio. Normalnie zaraz mi wyjebie.
Oho, już się boje. 
- Powiedziałam, że nie wadłabym.... - nie zdążyłam dokończyć, jak myślicie czemu? kurwa czy to dzień przerywania Nicol?! Wkurzona odwróciłam się do nieznanej mi osoby, zastanawiając się kim jest. 
- Nicole Watson? - zapytał raz patrząc na ździre, a raz na mnie.
- We własnej osobie. - uśmiechnęłam się zalotnie, co odwzajemnił. 
No, no, no.
Nicol znów w grze, szmaty!
- Justin kazał mi po ciebie przyjechać. - na wspomnienie jego imienia zrobiło mi się ciepło w podbrzuchu. - Jedziemy? - zapytał mierząc mnie od góry do dołu.
- T-tak. - uśmiechnęłam się. - Przepraszam cię dziwko, ale muszę już iść. - zrobiłam smutną minkę i się zaśmiałam. Odchodząc jeszcze pozdrowiłam ją środkowym palcem na co chłopak się zaśmiał.
- Skąd znasz się z Bieberem? - zapytał. Wsiadając do czarnego Range Rovera. 
- Ze szkoły. - odpowiedziałam, robiąc to samo. - A ty? - zapytałam jak zwykle ciekawska, chłopak się uśmiechnął, ale nie odpowiedział.
Aha, można i tak.
- Dużo nam o tobie opowiadał. - znów się odezwał. 
Nam?
- Nam? - komu on o mnie opowiadał?
- Mnie i reszcie chłopaków. - powiedział posyłając mi uśmiech, nie był to taki sam jak Justina, za który mogłabym zabić, ale mógł być. Mogłabym na niego patrzeć cały czas. 
Naprawdę ma cudowny uśmiech. 
- Będziesz mogła mu to powiedzieć. - zaśmiał się.
O kurwa.
- Ale co? - zapytałam zaszkowana.
- No to, że ma piękny uśmiech, za który mogłabyś zabić, i że mogłabyś patrzeć na niego cały czas. - powiedział szczerząc się do mnie.
Powiedziałam coś takiego?! 
- Mówiłam coś takiego? - zapytałam.
Nie, nie, nie.. 
Nicol ty ktetynko!
- Tak. - ponownie się zaśmiał.
- Nie mów mu tego! To tylko podniesie jego wielkie ego, którego ma już naprawdę za dużo. Nie mogę go znieść takiego, co dopiero innego. - odparłam. - I może sobie pomysleć, że mi się podoba, a tak nie jest. - powiedziałam z miną szczeniaczka. - Proszę? - zgódź się, idioto!
- Nie powiem mu, ale zrobimy sobie taki mały zakładzik, ok? - zapytał głupkowato się uśmiechając. 
Nie, nie, nie...
- Strzelaj. - dopiero co się poznaliśmy, a ten już mi wyskakuje z jakimiś zakładami.
- Powiesz mu to sama... - przerwałam mu.
- Chyba cię pojebało! Nigdy w życiu. - prychnęłam, nie powiem mu tego. Wszystko, ale nie to.
- Daj mi dokończyć, dziewczyno. - powiedział spokojnie. - Jeżeli nie powiesz mu tego to znaczy, że się w nim zakochałaś. - zaczął się śmiać.
Co kurwa?
- Żartujesz sobie ze mnie? - krzyknęłam.
- Nie. - odpowiedział wybuchając śmiechem. 
- Ale jeżeli się nie zgodzę to nie dowie się o tym, że się w nim "zakochałam"? - zapytałam, robiąc cudzysłów przy ostatnim słowie. 
Nie zakochałam się w tym palancie.
- Ja mu powiem. - no chyba nie!
- Jesteś pojebany! - krzyknęłam wkurzona.
Dupek.
- Nie, jestem Ethan. - powiedział mrugając do mnie okiem. 
- Cokolwiek. - wywróciłam na niego oczami. Ktoś tu tak samo jak Bieber ma duże ego! 
- To jak? Wchodzisz w to? - nie.
- Tak... - jebłam normalnie na swoją głupotę.
- Dobra, zaraz będziemy, więc będziesz mogła wykonać nasz zakład. - cieszył się jak głupi!
- Nienawidzę cię. - mruknęłam.
- Przejdzie ci. - mrugnął do mnie na co ponownie wywróciłam oczami. Nim się obejrzałam znaleźliśmy się pod wielkim domem. 
Wow.
Był piękny!
- Widzę, że ci się podoba. - posłał mi swój uśmiech, odwzajemniłam to i pokiwałam głową na "tak". - Chodź.
- mruknął ciągnąć mnie do środka. 
- Czekaj! - spojrzał na mnie pytająco. - Nie mogę tam tak wejść.. - powiedziałam rękami pokazując na mój ubiór. 
- Chłopaką się spodoba. - uśmiechnął mnie zadziornie. 
- Jesteś wkurzający. - warknęłam.
- A ty seksowna. - powtórzył tą czynność ponownie. 
Boże święty. 
- Siema chłopaki! - wrzasnął, prawie pozbawiając mnie słuchu. - Spójrzcie kogo przyprowadziłem. - wskazał ręką na mnie.
Co mam niby teraz zrobić?
- Cześć? - zabrzmiałam jak idiotka, ale pieprzyć to!
- Kto to? - zapytał przystojny brunet. 
- Nicole... - gdy usłyszeli moje imię zamarli.
Ała? 
- Ta.. Nicol? - powiedział któryś z nadziskiem na "ta" wywróciłam oczami chcąc się już stąd wynieść. Chłopak chciał mu odpowiedzieć, ale ktoś mu przerwał. 
- Co to za suka? - warknęła jakaś dziewczyna z toną tapety na twarzy, wchodząc do salonu.
Chyba salonu.
- Zważaj na słowa, dziwko. - uśmiechnęłam się sztucznie to cycatej na co ona zacisnęła pieści.
- Kim ty do kurwy nędzy jesteś, żeby mnie tak nazywać?! - syknęła.
- Z tego co ostatnio sprawdzałam nazywam się Nicole Watson. - warknęłam.
- Oh.. To ty jesteś nową dziwką Biebera! - krzyknęła z entuzjazmem.
Udawanym, oczywiście.
- Nie jestem niczyją dziwką... - nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś znowu raczył mi przerwać. Spojrzałam w prawo i ujrzałam Justina. W samych dresach! Bez koszulki!
Dobry Boże.
- Widzę, że Ethan cię znalazł. - zaśmiał się, ale jakoś zabawne to nie było.
- Jak widać. - uśmiechnęłam się sztucznie. 
- Stary, jakbyś ją widział w akcji! Jest taka pyskata! - Ethan pokręcił głową śmiejąc się. Bieber posłał mi ciekawskie spojrzenie, na co ja wzruszyłam ramionami. - Kłóciła się z jakaś laską w parku, podeszłem bliżej i stary, żałuj. Żałuj, że tego nie słyszałeś.. - tym razem Justin mu przerwał. 
- Jessica? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech. 
- Nadawały by się z Ashley. - zaśmiał się na co mu zawtórowałam. 
- Kto to Jessica? - zapytała mierząc mnie wzrokiem.
- Szkolna dziwka. - uśmiechnęłam się do niej chamsko, ona jak na zawołanie podniosła się i już chciała mnie uderzyć , gdyby oczywiście nie Justin. 
- Ani mi się waż jej tknąć, kurwa. - warknął do niej.
- Ta suka mnie wyzwała! Nic z tym nie zrobisz?! - wydarła się patrząc na mnie z byka, zaśmiałam się. - Z czego się śmiejesz? - zapytała mnie wściekła.
Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
- Z niczego. - wyszczerzyłam się w jej stronę, ona wyrwała się Justinowi i wolnym krokiem podeszła do mnie.
- Słuchaj mała, szmato. - mówiła przy moim uchu, ja podniosłam brwi w zaciekawieniu i słuchałam dalej. - Jeżeli jeszcze raz odważysz się mnie wyzwać to cię zabije, zrozumiałaś? - powiedziała "groźnie" ona myśli, że się jej boje?
Dobre.
- Grozisz mi? - zapytałam śmiejąc się z niej. - Uwierz mi, kochana. Nie boje się ciebie. - powiedziałam. - Wiesz co mi możesz zrobić? - nie czekając na odpowiedź, powiedziałam. - Umyć mi buty. - splunęłam. Spojrzała się na mnie zaszokowana, a reszta wybuchła śmiechem. Uśmiechnęłam się do niej, ale ona jedynie wściekła podniosła rękę gotowa do uderzenia mnie. 
Hola, hola, dziwko!
Justin w porę ją złapał i wyszedł z nią z pomieszczenia, po chwili wrócił już sam. Posłał mi uśmiech, który niemal od razu odwzajemniłam.
Gdybyście tylko tutaj byli! 
- No Nicol, wykonaj nasz zakładzik. - pospieszał mnie Ethan na co spiorunowałam go wzrokiem.
- Jaki zakład? - chłopak zapytał zmieszany. 
- Taki nasz.... - mruknęłam patrząc cały czas zabójczym wzrokiem na Ethana. - Masz piękny uśmiech, za który mogłabym zabić. Uwielbiam na niego patrzeć... - powiedziałam na wdechu nie patrząc na chłopaka, cały czas wzrok miałam wlepiony w śmiejącego się Ethana. 

Zabijcie mnie, proszę.


       ----------------------------------- 

Hello everyone! :D 
Mam dla Was rozdział 10 i mam nadzieje, że się podoba ;)) 
   KOLEJNY POJAWI SIĘ W SOBOTĘ !!

Pisałam to w oddzielnym poście, ale zgłosiły się tylko trzy :)
OSOBY, KTÓRE CHCĄ BYĆ NA BIEŻĄCA Z YNKWH PISZĄ W KOMENTARZU SWOJĄ NAZWĘ Z TEITTERA, JA WAS WYEDY OBSERWUJE I INFORMUJE ;))

Do następnego!

Całuski Veroniczka! Xoxo