niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 22: "Jej usta z moimi to czysta perfekcja."

               HEJKA NAKLEJKA! 

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :* 

 NIE ZAPOMNIJ O KOMENTARZU! :D
                 
                     Miłego czytania! :)







                         Nicole 


          Chciałabym z nimi normalnie móc porozmawiać, ale nie potrafię. To jest zbyt trudnę, zwłaszcza po tym co się stało. Straciłam do nich zaufanie, już nigdy nie będzie tak samo - to oczywiste. Minęły dwa dni, odkąd wróciłam do domu. Mówiłam niewiele, rozmawiałam tylko z Emily, która przychodziła do nas dzień w dzień i Bellą, która naprawdę się o mnie martwi i zagląda do mnie co godzinę, czy nic mi nie jest i czy czegoś nie potrzebuję. Jest naprawdę kochana i dopiero teraz to dostrzegłam, nie wiem czemu wcześniej byłam dla niej taką suką. 


     Chyba nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że nigdy nie poznałam własnej matki, a zamiast niej była przez ten cały czas Bella. Do ojca mam wielki żal i tak naprawdę boje się z nim rozmawiać. Kocham go, ale nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę. Co do Justina... Nie wiem co z nami będzie, straciłam do niego zaufanie i nie umiem tak po prostu mu wybaczyć. 

     
     Wstałam z łóżka chwiejnym krokiem, postanowiłam dzisiaj zejść do ludzi, a nie siedzieć w pokoju przez całe swoje życie. Z moją kostką jest już odrobinę lepiej, ale nadal strasznie boli.   Weszłam do pomieszczenia zwanym łazienką i zaczęłam lać gorącą wodę do wanny. Zrzuciłam z siebie ciuchy, bieliznę i powoli weszłam do gorącej wody.



Tego było mi potrzeba.


       
                             ~*~


           Musiałam się tak odprężyć, że aż zasnęłam. Chwyciłam ręcznik, który wisiał na wieszaku i szczelnie się nim okryłam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do garderoby. Postawiłam na zwykły zestaw, czyli: dresy, luźna koszulka, długie ciepłe skarpety i oczywiście bieliznę. Gdy już się ubrałam, zaczęłam rozczesywać swoje długie i puszyste włosy. Gotowa wyszłam z pokoju i podążyłam w stronę schodów. Od dwóch dni w domu są cały czas przjaciele Justina. 



Przecież mój ojciec go nienawidzi, więc po co miałby tutaj być? 



            Utykając, gdy schodziłam na dół wszystkie wzroki skierowały się w moją stronę - w tym jego przenikliwy i martwiący. Jego czekoladowe oczy - w które uwielbiałam patrzeć, cały czas były wpatrzone w moją osobę. Nie zwracałam na nic innego uwagi, patrzyłam wciąż na niego. Nie wiem dlaczego, ale od dwóch dni nawet na niego nie spojrzałam.



Brakowało mi tego.



            Przejechał językiem po swoich perfekcyjnych ustach w kształcie serca, ale nie odrywał wzroku od moich. Tak bardzo chciałabym, żeby było tak jak dawniej. 


Nie byłam na niego zła, miałam do niego zaufanie i przedewszystkim rozmawiałam z nim. Cholernie mi go brakuje, źle się czuje z faktem, że już nie będzie tak jak kiedyś.        


Czułam na sobie wzroki innych - w tym ojca, ale nie zwróciłam nawet na nich uwagi. Cały czas patrzyłam w te jedne piękne brązowe oczy. 
- Możemy porozmawiać? - wypaliłam nagle, w myślach policzkując się za to. 



Nie byłam gotowa na rozmowę!



- Ze mną? - zaszokowany spytał, wskazując palcem na siebie. Pokiwałam głową, śmiejąc się cicho pod nosem, powodując u niego uśmiech. 
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie w ten swój sposób i podszedł bliżej. Utykając skierowałam się na taras, gdzie było cicho i przyjemnie. Usiadłam na schodkach prowadzących na plażę, na którą miałam piękny widok. Kochałam to miejsce, zawsze kiedy byłam zdołowana przychodziłam tutaj i rozmyślałam. 



Pomagało mi to. 



Poczułam, że siada obok mnie tak, że nasze ramiona się stykały. Moje ciało się spięło, a wszystko co miałam powiedzieć, tak po prostu wyleciało mi z gowy.


Cholera


- Przepraszam. - powiedział po dłuższej chwili. Spojrzałam w jego stronę, dając mu znak, żeby mówił dalej. - To wszystko moja wina, nie powinienem tego wszystkiego robić. Nie powinienem mieszać w twoim życiu, nie powinienem w ogóle się w nim pojawiać. - prychnął pod nosem. 
- Nie... - ucięłam. Mam to powiedzieć? -   W tobie widziałam wsparcie, poczucie bezpieczeństwa. - mruknęłam, odwracając wzrok na plażę przed sobą. - To wszystko stało się tak nagle... Ty się stałeś. - powiedziałam cicho. Widziałam kątem oka jak odwraca głowę w moją stronę. - Znamy się krótko i to naprawdę dziwne. - zaśmiałam się, spojrzałam na niego uśmiechając się lekko. - Ale zrobiłeś się dla mnie naprawdę bardzo ważny. Nie chce, żeby wszystko tak wyglądało. - dodałam. - Nie chce się od ciebie oddalać. - mruknęłam, spuszczając głowę na swoje dłonie. 
- Nie chciałem, żeby wszystko tak się potoczyło. - zaczął. - Nie chciałem cię ranić. - mruknął. - Kiedy cię poznałem... Byłaś dla mnie kolejną dziewczyną, zwykłą osobą do zabicia. - kolejną? - Ale gdy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, spędzać ze sobą każdą wolną chwilę... - uciął. - Po prostu coś do ciebie poczułem, coś czego nigdy w życiu nie czułem do żadnej dziewczyny. - spojrzał na mnie, a moje serce przyspieszyło. - Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu, a uwierz mi naprawdę bym to zrobił. Nie miałabyś tych wszystkich zadrapań, siniaków i przedewszystkim, nie musiałabyś się bać. - patrzył prosto w moje oczy. W jego widziałam czystą troskę o mnie, a w moich? W moich było pełno łez. - Żałuję wszystkiego co się stało. Przepraszam cię, Nicol. - powiedział, patrząc na mnie wyczekująco.
- Co do mnie poczułeś? -  mruknęłam, uciekając wzrokiem od jego oczu. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. 
- Jak zwykle ciekawska. - mruknął pod nosem, a ja zrobiłam się cała czerwona. 
- No co? - warknęłam, posyłając mu złowrogie spojrzenie. Zaraz po tym uśmiechając się, pokazując tym, że tylko żartowałam. Wstał ciagnąć mnie za sobą, spojrzał głęboko w moje oczy i stało się. 


Powiedział to. 


- Zakochałem się w tobie, Watson. - mruknął. 



O mój Boże!



                            ~*~



                         Justin 


                Nie mogłem uwierzyć w to co powiedziałem. Wyznałem jej całą prawdę, mam nadzieje, że mi wybaczy, i że będzie chciała dać mi jeszcze jedną szanse. Brunetka cały czas patrzyła na mnie w szoku, chyba nie za bardzo spodobało jej się to co przed chwilą powiedziałem. 
- Justin... - mruknęła. Spojrzałem na nią wyczekująco. Trochę zacząłem się stresować tym co miała zaraz powiedzieć. 



Bałem się odrzucenia z jej strony. 



- J-ja... Nie wiem co powiedzieć. - powiedziała, robiąc dwa kroki w tył. - Co powiesz mojemu ojcu? Jak on zareaguje? Przecież się nienawidzicie! - zaczęła histeryzować, utykać chodząc w tą i spowrotem ze zdenerwowania. 
- Powiemy mu. - odpowiedziałem, wzruszając ramionami i opierając się o filarę.
- Czy ty się słyszysz?! - warknęła. 
- Zachowujesz się jakbyśmy niewiadomo co robili. - zaśmiałem się, podchodząc bliżej niej. Jej twarz wyrażała zaskoczenie, ale potem na niej pojawił się zadziorny uśmieszek.



Ktoś tu ma brudne myśli.



       - A co my robimy? - zapytała, przegryzając wargę, podchodząc do mnie bliżej i kładąc ręce na mojej klatce piersiowej. 
- Hym... - udałem, że myślę. - Może to? - powiedziałem, kładąc ręce na jej biodrach i przyciągając ją bliżej. - Albo to... - mruknąłem, sunąc wargami po jej szczęce, obojczyku i szyi. 



Jęknęła.



     Uśmiechnąłem się zwycięsko, kładąc sece na jej talii. 
- Lub to. - powiedziałem cicho, wpijając się w jej usta. Chwilę stała osłupiała, ale potem zaczęła ze mną współpracować. Nim się obejrzałem nasze języki walczyły o dominacje. Tak bardzo mi tego brakowało, jej usta z moimi to czysta perfekcja. Mógłbym całować ją cały czas, bez przerwy. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Dziewczyna patrzyła na mnie spod swoich długich rzęs, a nasze czoła były złączone razem.
- Masz czas dziś wieczorem? - zapytałem cicho, muskając jej usta. 
- Yhym... - mruknęła, robiąc to samo. 
- Poświecisz mi chwilkę? - dodałem, kładąc ręce na jej kościstych policzkach. Pokiwała twierdząco głową. Pocałowałem ją ponownie, uzyskując z jej strony uroczy chichot.
- Jesteś niewyżyty. - zaśmiała się, ciagnąc mnie za sobą do domu. Podniosłem ją, żeby nie musiała się męczyć ze schodami, usłyszałem tylko jej pisk.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła, spanikowana.
- Spokojnie, tylko ci pomagam. - zaśmiałem się.


Jest urocza. 


                           ~*~

              
                         Nicole 


Zaraz, co się własnie stało?! Jesteśmy razem? Czy on naprawdę powiedział, że się we mnie zakochał? Czy on naprawdę mnie pocałował? Czy to się naprawdę stało? 


- Może wejdziemy do środka? - wyrwał mnie z rozmysleń chłopak.         Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Do środka weszliśmy trzymając się za ręce, co nie powiem - bardzo mi się podobało, gdy staliśmy już w progu wejścia do salonu, zatrzymałam się niepewna tego, co miało się zaraz wydarzyć. Chłopak zmarszczył czoło patrząc na mnie. 
- Co jest? - mruknął mi do ucha. Wzruszyłam ramionami niepewna.
- Nie uważasz, że to za wcześnie? - zapytałam cicho. 
- Ale co? - zapytał zdziwiony. 
- No.. My. - warknęłam. 
- Nie. - syknął, puszczając moją rękę. - Nicol, zakochałem się w tobie i chce być przy tobie, gdy mnie potrzebujesz. Chce, żebyś w końcu czuła się bezpieczna, w moich ramionach. Chce cię mieć przy sobie i przy tobie spędzać każdą wolną chwilę. - powiedział, patrząc głęboko w moje oczy. - Potrzebuje cię w swoim życiu, nawet nie wiesz jak bardzo. - warknął.
- Myślisz, że ja tego nie chce?! - syknęłam, przez zaciśnięte zęby. - Myślisz, że tylko ty potrzebujesz bliskości? Nie, nie tylko ty. - syknęłam. - Boje się, że sytuacja z przed kilku dni powtórzy się, i że już nie zdążycie na czas. - powiedziłam już nie co ciszej. - Teraz już rozumiesz? - dodałam. Patrzył na mnie zaskoczony, ale rownież zdziwniony moim nagłym wybuchem.
- To już nigdy się nie powtórzy, obiecuje ci to. - warknął.
- Nie możesz przewidzieć tego co się wydarzy, Justin. - powiedziałam.
- Mogę ci zapewnić, że więcej się tak nie stanie. - odpowiedział, twardym tonem. - Musisz mi tylko zaufać. - dodał już spokojniejszym głosem. 
- Justin... Po tym co się ostatnio stało, straciłam zaufanie do wszystkich. - mruknęłam, unikając jego przenikliwego spojrzenia.
- Sprawię, że znów mi zaufasz... - powiedział, błagalnie. - Daj mi szansę, proszę. - dodał. Westchnęłam cieżko, przytakując głową. 
- Ale jeżeli ci się nie uda, będzie z tobą źle. - powiedziałam groźnie. Usłyszałam jego głęboki śmiech, przez co uśmiech wlazł na moją twarz.
- Dobrze, księżniczko. - odpowiedział, składając na moich ustach namiętny pocałunek.



Nie mogło być lepiej



                            ~*~



Witam wszystkich! Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba, i że zostawicie po sobie miły komentarz ;) 
     

     SHIPPUJECIE JICOLE? A MOŻE 

   NUSTIN? Piszcie w komentarzach! 



      NASTĘPNY? - NIEDZIELA! 


Kończą mi się ferie, więc trzeba wrócić już do codzienności, czyli: szkoły. :( 
Opowiadanie powoli dobiega końca, niestety nie będzie 2 części YNKWH :( 

Ale nie martwcie się! Mam pomysł na następne ff! :D 

Do następnego!


Całuski Veroniczka! Xoxo

         
                          


                        

14 komentarzy:

  1. ejj nie ! pokochalam te ff ;'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Niee proszę niech będzie 2 część :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjny rozdzial :* mam nadzieje ze jednak zmienisz zdanie i zdecydujesz sie opublikowac 2 czesc ynkwh ;) Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę krótki ale jak to nie będzie 2 części robiąc to jesteś w błędzie ! Ale i tak kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <
    Ale niee proszę niech się jeszcze nie kończy :'( ja umrę xdd
    Czekam ma nn i mam nadzieje, że pojawi się troszkę szybciej niż ten :))

    OdpowiedzUsuń
  6. O jak fajnie ze Justin wyznał Nicol swoje uczucia.. Fajną tworzą parę. OBY ojciec Nic zaakceptował jej wybór a zarazem związek z Jusem ;)
    Buziaki;3

    OdpowiedzUsuń
  7. a da sie szybciej ? plz bo nie wytrzymam tyle ;< :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. heej! zapraszam na nowy rozdział 😃

    http://dont-lie-baby.blogspot.com 💜

    OdpowiedzUsuń