niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 19: "Nicole skarbie, odnajdę cię."

    CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!!!!!!!

                  Miłego czytania :3



Justin

Trzymajcie mnie kurwa! Jeżeli stało jej się coś złego... Nie wybaczę sobie tego nigdy. Kiedy usłyszałem jej krzyk... Moja księżniczka potrzebuje pomocy, a mnie przy niej nie ma. 




Nawet nie wiem, gdzie jest.




Ethan!



Od razu wybrałem numer do Ethana, który zna się na rzeczy i szybko namierzy Nicole. 




Mam nadzieję. 




Odebrał po trzecim sygnale. 



Yo, Bieber! - powiedział do słuchawki. - Jak tam? Pogodzeni? - zaśmiał się.
- Kurwa, Nicol coś się stało... - mruknąłem. 
- Co kurwa?! Jak to? Co ty pieprzysz, stary? Jak to stało jej się coś? Coś ty jej zrobił?! - zadawał pytania, na które w sumie nie miałem ochoty odpowiadać. 
- Poprostu tu przyjedź z chłopakami, to pilne. - warknąłem i się rozłączyłem. Kiedy kolejny raz spróbowałem dodzwonić się do brunetki, włączyła się poczta głosowa. Słysząc to rzuciłem, telefonem o ścianę, tym samym kopiąc stół, który stał przede mną. 
- Kurwa! - krzyknąłem.
- Stary, coś ty odjebał? - warknął John, wchodząc do domu, zaraz za nim szła reszta.
- Nic. - odpowiedziałem, chodząc w kółko z nerwów. - Pokłóciliśmy się, powiedziała, że mam zniknąć z jej życia i wyszła... - mruknąłem. - Nie wzięła samochodu. - syknąłem.




Jest na zewnątrz ciemno i ponuro, a ona sobie na piechotę poszła.





Jak można być tak nie odpowiedzialnym? 


- Ja pierdole... - mruknąłem, siadając na kanapie. Chłopaki przyglądali mi się uważnie, co mnie strasznie wkurwiało i naprawdę miałem ochotę komuś przyjebać. - Długo jeszcze, kurwa będziecie się tak gapić?! Namierz ją! - krzyknąłem w stronę Ethana, który chyba był zaskoczony moim wybuchem, bo stał w miejscu z uchylonymi ustami i chyba nawet nie miał zamiaru tego zrobić. - Pomożecie mi? - syknąłem. 
- Stary... Zakochałeś się w niej? - zapytał cicho John. 

Co mam mu odpowiedzieć? Że nie wiem? Że tak naprawdę jest dla mnie w cholerę ważna, ale nie potrafię się do tego przyznać? 


To teraz nie jest istotne, chce ją jak najszybciej odnaleźć, w końcu to moja wina. - odpowiadałem. - Pomożecie? - ponownie zapytałem.
- Stary, jesteśmy rodziną! A jeżeli ona jest dla ciebie ważna, to dla nas tym bardziej. - wykrzyczał Ethan, uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc jak Ryan wyciąga sprzęt. 
- Dzieki, nie wiem co bym bez was zrobił. - powiedziałem szczerze. 
- Nie było by cię tu już. - zaśmiał się Jake. 
- Aż tak sobie nie pochlebiaj, do roboty. - spoważniałem. 




Siedzielismy w salonie z dobre cztery godziny i nadal nic nie mamy, myślałem nad powiadomieniem Nathana o zaginieciu Nicole, może by nam pomógł. 
- Watson wie? - odezwał się Liam, spojrzałem na niego i pokręciłem przecząca głową.
- Myślę nad tym, czy mu nie powiedzieć. W końcu to jej ojciec i pewnie się o nią martwi. - odpowiedziałem wstają i kierując się do holu.
- A ty gdzie? - zapytał Ethan. - Mamy trop! - zawołał po chwili. Gdy to usłyszałem serce z piersi prawie mi wyskoczyło, wbiegłem do pomieszczenia potykając się o schodki. 
- Gdzie jest? - warknąłem.
- W starym magazynie na zachodzie. - syknął. - Jest jeszcze jednen problem, ten magazyn należy do Jamesa. - warknął. 




Co kurwa? 





Nicole

Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że jestem w starej piwnicy, czy co to jest. Głowa niemiłosiernie mnie bolała, a nogi miałam jak z waty.


Jak ja się tu znalazłam? 




Co się dzieje?! 




Cholera, czyli zostałam porwana?




O mój Boże! 




Gdzie jest Justin, kiedy go potrzebuje?!


Podniosłam się do pozycji siedzącej, podkulając nogi pod brodę, a moim ciałem wstrząsnął szloch. Usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i wchodzi do środka.



O cholera. 


- Patrzcie kto się wybudził, nasza królewna. - zaśmiał się jeden z nich. - Jak się spało? - zapytał ciemnowłosy. Nie odpowiedziałam, moje ciało było sparaliżowane, a w gardle pojawiła się gula. - Nie masz języka w gębie? - warknął ten sam mężczyzna. Pokiwałam głową na "nie". 
- C-czego ode mnie chcecie? - zapytałam cicho, w oczach pojawiły mi się łzy, nie chciałam pokazywać im, że jestem słaba, ale nie potrafiłam.
- Chcemy zemsty. - wywróciłam oczami.




Kurwa, nagle każdy chce się mścić.



- Zawsze taka wygadana, pyskata i wulgarna, a tu proszę. Siedzi cichutko, jak mysz pod miotłą. - zacmokał jeden z nich. - Może nam o sobie opowiesz, słońce? - zadał kolejne pytanie.
- Powiem tylko tyle, że masz przejebane. - wzruszyłam ramionami. Nie wiem skąd nagle u mnie taki przypływ pewności siebie, ale to chyba źle. Spojrzeli się na siebie, a potem wszyscy wybuchli gromkim śmiechem, przez co dostałam gęsiej skórki. 
- Od kogo? - zapytał, najwyraźniej rozbawiony. - Od twojego tatusia? - ponownie się zaśmiał. - Cóż kochanie... Wątpię, żeby twój ojciec po ciebie tutaj przyszedł. - mruknął, podchodząc bliżej. - Podnieś się. - warknął. 
- Pierdol się. - splunęłam.
- Ty mała dziwko! - krzyknął, wycierając twarz. Po chwili krzyknęłam z bólu, ponieważ poczuła pieczenie na policzku.



Skurwysyn mnie uderzył. 


Szacunku trochę, suko. - warknął.
- I co? Myślisz, że jeżeli uderzyłeś mnie, czyli dziewczynę to będę odnosić się do ciebie z szacunkiem, kurwa?! - krzyknęłam. - Chuj. - warknęłam. Poczułam jak jego pieść ponownie ląduje na mojej twarzy, powodując mój pisk. 
- Dziwka. - krzyknął. - Mam nadzieję, że przez cały twój pobyt tytaj, nauczysz się czegoś. - syknął, kąpiąc mnie w brzuch.




Justin gdzie jesteś? 





Justin. 


- Zabije skukinsyna! - krzyknąłem.
- Justin, uspokój się. Jedziemy do domu Watson'ów, powiadomimy o tym Nathana i jedziemy po Nicki. - syknął.
- Macie broń? - zapytałem.
- Kiedy ty przeżywałeś chwilowe załamanie. - wywrócił oczami. - My pokowaliśmy sprzęt. - dodał. 
- Brawo, chłopcy. - pochwaliłem. 





Zatrzymaliśmy się pod domem Nicole. Ubrani na czarno, skierowaliśmy się w stronę domu. Bez pukania wpakowaliśmy się do środka, Nathan jak zwykle siedział ze swoimi pracownikami - oczywiście tymi z Mafii. - w salonie, kiedy mnie zobaczył chyba się rozzłościł. 
- Czego znowu chcesz? - warknął, podchodząc do mnie.
- Nicol, została porwana. - syknąłem.



Nicole skarbie, odnajdę cię.



Obiecuję. 





-------------------------------------------


Uff... W końcu go skończyłam :D myślałam nad nim tydzień, a nawet więcej, ponieważ wena już powili mnie opuszcza i obawiam się, że niedługo będę musiała zawiesić bloga z powodu braku weny :< Ale postaniowłam, że dokończę to ff z weną, czy bez. Dokończę. 

Przepraszam za takie długie opóznienie, postanowiłam, że rozdziały będę dodawała w niedziele, teraz już serio. Bez smieniania terminu. 


    KOLEJNY? - NIEDZIELA!

                 KOMENTUJ!!!!


Całuski Veroniczka! Xoxo 



8 komentarzy:

  1. Dopiero za tydzień ? :c nie wytrzymam tyle! umrę! :'D :c
    Ogólnie super rozdział, życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział ;* jestem ciekawa jak to się dalej potoczy ...
    Życzę weny i oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział :* <3 czekałam tyle i się opłacało a co do tej Niedzieli to umrę nie wytrzymam tyle :(
    ogólnie to super życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nicol kochanie, Justin Ci pomoze.. Obiecuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty rozdział kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. pliss kiedy nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie poddawaj się to jest twoje dziecko wiesz że to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam ?!? Na początku miałaś mnóstwo weny a teraz nie masz może to tylko chwilowe wierze w ciebie , wierze że za chwilę wena do ciebie powróci i ty też powinnaś w to wierzyć !
    Pisz dalej 💜

    OdpowiedzUsuń