Miłego czytania :)
Justin.
- J-jak to porwana? - zapytał tego wieczoru po raz setny ojciec dziewczyny. - Kto ją, kurwa porwał?! - wszasnął. - Zabije skurwiela! - syknął.
Wywróciłem oczami, szybkim krokiem podchodząc bliżej niego.
- Słuchaj, kurwa. Nie mamy czasu na twoje zbędne pierdolenie, teraz może być już kurwa martwa, a ty tu nadal jesteś. - warknąłem. - Idziesz z nami, czy zostajesz tutaj i będziesz jak totalna cipa, która nie potrafi uchronić swojej córki? - warknąłem. Facet podnosi rękę z zamierem uderzenia mnie, ale byłem szybszy i chwyciłem jego rękę wykręcając ją, po chwili rzucając mężczyznę na podłogę. - Jak jeszcze raz będziesz próbował podnieść na mnie rękę, zastanów się trzy razy. - syknąłem. Fagasy z jego "grupy" próbowali do mnie podejść, ale Watson podniósł rękę na znak zostawienia mnie.
Myślą, że się ich boję?
Zasmiałem się pod nosem z toku ich myślenia - było to zabawnę.
Ja, Justin Bieber nikogo się nie boję.
- Wiesz gdzie ona jest? - warknął, chłopak z grupy ojca dziewczyny.
- Tak, namierzyliśmy ją, jest w starym magazynie... Jamesa Cullena. - warknąłem.
- Co kurwa?! - spojrzałem spod byka na ojca Nicol i dodałem.
- Ogłuchłeś, kurwa?! U Cullena, nie sądziłeś, że też będzie chciał się mścić na tobie? - zapytałem, oczywiście było to pytanie retoryczne. - A jedyny sposób to ona?! - krzyknąłem.
- Jak można tak narazić własne dziecko? - zapytała cicho, chyba żona tego palanta. - Przecież ona niczym nie zawiniła, to tylko i wyłącznie wasza wina! - krzyknąła na nas obu.
- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałem, wywracając oczami.
- Zachciało ci sie romansów, a potem zabijania?! To teraz kurwa masz! A ty.. - zwróciła się do najstarszego z Watson'ów. - Zachciało ci się jakiejś pieprzonej mafii? To teraz masz do cholery! Twoja córka jest w niebezpieczeństwie, może nawet już nie żyć, a ty tu nadal stoisz jak totalny kretyn, zamiast iść tam i rozpierdolić tego kto ją porwał! - wykrzyczała. Wszyscy patrzyli na nią w szoku z jej nagłego wybuchu.
- Twoja żona ma racje. Mamy mało czasu, idziesz z nami, czy zostajesz tutaj? - zapytałem podenerwowany.
Ona naprawdę już może nie żyć.
- Idziemy z wami. - warknął. - Macie broń? - zapytał, patrząc na mnie. Pokiwałem głową na "tak", kiedy już się zebrał ze swoimi przydupasami ruszyliśmy w drogę. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę w jakim niebezpieczeństwie jest moja... Znaczy Nicole, w jakim niebezpieczeństwie jest Nicole. Potrząsnąłem głową wyrzucając z niej złe myśli.
Naprawdę chyba mi na niej zależy.
Nicole.
Nie wiem ile tu jestem, może tydzień albo nawet dwa, straciłam poczucie czasu przez to wszystko, nawet nie wiem, czy jest dzień, czy też noc. Moja głowa bolała niemiłosiernie, moja noga rownież chyba była skręcona, albo nawet złamana. Po ostatnim "zdarzeniu" z tymi mężczyznami, zostałam pchnięta na ścianę, upadłam i wtedy skoczył na moją lewą nogę, jedyne co usłyszałam to szelest łamanych kości. Moje oko było pewnie napuchnięte jak cholera, w końcu dostałam chyba z sześć razy...
Damski bokser.
- Wtawaj. - warknął blondyn.
Wcześniej go tu nie widziałam...
Dziwne, że nadal nie poznałam ich imion...
Nicole, ty kretynko! Porwali cię, a ty chcesz znać ich imiona?
Nie miałam siły się sprzeciwiać, jak
wstać rownież nie miałam.
Nie chce być znowu bita...
Do oczu napłynęły mi łzy ze strachu przed nim, naprawdę już wolałabym umrzeć niż być znów poniewierana.
- N-nie mogę... - mruknęłam patrząc na niego, a potem na swoją nogę.
- Dlaczego? - zapytał, już bardziej łagodnie?
- Moja noga... - pociągnęłam nosem. - Chyba jest złamana. - syknęłam, kiedy próbował jej tknąć.
- Co oni ci zrobili... - mruknął pod nosem, ale to usłyszałam. Wolałam nie komentować bojąc się, że mnie uderzy.
- Pomogę ci wstać potem wezmę cię na ręce, dobrze? - zapytał przyglądając mi się. Był przystojny, miał błękitne oczy i cholera on na mnie patrzał, kiedy ja wyglądałam jak gówno!
Powinnaś się leczyć, kretynko!
Pokiwałam głową na "nie", wolałam zostać w tej zimniej piwnicy, niż iść gdzieś z nim.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo kurwa nie chce? - warknęłam, od razu tego żałując. Spojrzał na mnie z podziwem, potem zaczął się chytrze uśmiechać.
Cholera.
- Prawda co mówili chłopcy. - chłopcy? Staruchy, kuźwa! - Pyskata jesteś. - mruknął, przybliżając się bliżej mnie.
- C-co ty robisz? - zapytałam szeptem.
- Jesteś piękna, wiesz? - zapytał.
Nie, nie, nie tylko nie to!
- Zwłaszcza teraz... - syknęłam, wywracając oczami. Ponownie się zaśmiał, wstając i wychodząc, zostawiając mnie samą. Usłyszałam jak zamyka drzwi na klucz, czyli, że znowu jestem zamknięta. Położyłam się na czymś co nazwałam materacem, który w cholerę był niewygodny i zasnęłam.
Justin.
Dojechaliśmy na miejsce trzema wielkimi samochodami, przez co naprawdę wyglądaliśmy jak prawdziwa mafia.
Zaśmiałem się, ponieważ naprawdę nią byliśmy. Złość w moich żyłach zaczęła pulsować, a pieści niekontrolowanie zacisnęły się. W samochodzie obmyśliliśmy plan działania, wysiadając z niego bałem się.
Bałem się, że już jest za późno i już jej nie ma...
Ojciec Nicole cały czas przyglądał mi się uważnie, jakby coś podejrzewał, ale nie był pewnien swoich myśli. Nie zwracałem na niego uwagi, przez całą drogę odezwałem się tylko w trakcie planowania akcji, pózniej byłem pogrążamy we własnych myślach. Zatrzymaliśmy się w lesie za budynkiem, w którym być może jest Nicole.
- Pamiętacie jaki jest plan? - zapytałem. Wszyscy pokiwali głową na "tak". - Jeżeli ją znajdziecie od razu dajecie mi znać i uciekacie razem z nią, zrozumiano? - syknąłem. Ponownie pokiwali głową, nie odzywając się w ogóle.
- Co ty tak się nią przejmujesz, Bieber? - syknął chłopak z grupy Nathana.
Kurwa...
- Poprostu uważam, że nie zasłużyła na to wszystko... - mruknąłem. - Idziemy. - warknąłem. Powoli skierowaliśmy się do magazynu, uważając na to, żeby nikt nas nie zauważył.
€
--------------------------------------------
KAŻDA OSOBA, KTÓRA PRZECZYTAŁA ROZDZIAŁ I CZYTA FF ZOSTAWI COŚ PO SOBIE, TO NAPRAWDĘ WAŻNE!
CZEKASZ NA NASTĘPNY? = KOMENTUJ I BĄDŹ NA BIEŻĄCO NA TT - @ynkwh_pff OBSERWUJ I PYTAJ O FBACK!
NASTĘPNY? = NIEDZIELA LUB WCZEŚNIEJ, ZALEŻY OD ILOŚCI KOMENTARZY ;))
Całuski Veroniczka! Xoxo
Kochammm cudo *_* <3 niech ją w końcu uratują <3 mam nadzieje że następny rozdział będzie szybko <3
OdpowiedzUsuńbiedna Nicole :c mam nadzieje że Justin ją uratuje wraz z jej ojcem i że nie oberwie jeszcze bardziej :x
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3 ;)
Rozdział świetny ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńLoooove! *-*
OdpowiedzUsuńBiedna Nicole.. niech ja już uratują bo nie mogę czytać o tym jak ona cierpi ;-; jest taka bezbronna...Justin i reszta, pośpieszcie się..
Buziaki;)
kocham <3333
OdpowiedzUsuńJak on sie o nią troszczy :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, tak jak mi mówiłaś ;) Już nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńi jestem ciekawa jak dalej to się potoczy ;) ♥
Jeny chce żeby ja uratowali i żeby Justin powiedział jej ze ja KOCHA więc czekam nn :*
OdpowiedzUsuńJest co raz ciekawej, a on musi się w końcu przed samym sobą przyznać że się w niej ...
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział mocniej się wciągam. Świetnie! Czekam na next'a.
Weny xoxo
Omfg, zajebisty *o* nich oni ją uratują :c xd czekam na nn, który mam nadzieje będzie nie długo <3
OdpowiedzUsuńJeju nie moge doczekac sie kolejnego *.*
OdpowiedzUsuńJAk zawsze super. mam pytanie czemu robisz takie wielkie odstępy?
OdpowiedzUsuńSzczerze? To nie wiem, ahaha ;p jezeli Wam to przeszkadza, moge przestać ;)
UsuńNie tylko tak się pytam :)
UsuńDajesz nexta bo nie wytrzymam! Cudk *-*
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńkiedy nn ?
OdpowiedzUsuńNiedziela ;)
UsuńKocham *-*
OdpowiedzUsuńSuper! Czkam nn!
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero znalazłam i to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam ! Nie zawieszaj bloga proszę
OdpowiedzUsuń