wtorek, 27 stycznia 2015

INFORMACJA NR 3

        JEŻELI CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z YNKWH ZAPRASZAM NA TWITTERA, NA KTÓRYM BĘDĄ ROŻNE INFORMACJE I TAM BĘDZIECIE MOGLI MNIE ZNALEŹĆ 
MOŻECIE ZADAWAĆ PYTANKA O FF I NIE TYLKO. Zapraszam @ynkwh_pff <--- Daje follow Back! :) 
     Podawać swoje! ❤️ 

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 18: "A ty byś wybaczył?"

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM!
    CZYTASZ?! = KOMENTUJESZ!    
           Miłego czytania :)



Justin


Minęło pare dni od wydarzenia z Nicole i szczerze mówiąc brakuje mi jej.     Czuję się jak gówno, ponieważ to ja powinienem jej o wszystkim powiedzieć, a nie Nathan. Jeszcze  powiedział jej to w taki brutalny sposób.



Przecież powiedziałbym jej...


Inaczej... 


Nie mogłem patrzeć jak moja księżniczka płacze..


Przeze mnie.


Najgorsze jest toże ona jest w jakiś sposób dla mnie ważna i zależy mi na niej. Prawie codziennie przebywaliśmy razem, a teraz? A teraz nie chce mnie znać.



Nienawidzi mnie.



Naprawdę muszę z nią porozmawiać. 



- A! Najpierw miałeś mnie w sobie rozkochać! - krzyknęła. - I wiesz co? - zapytała i nie czekając na moją odpowiedź dodała. - Udało ci się.  - warknęła.



Udało ci się. 



Gdy tylko usłyszałem te słowa, myślałem, że coś rozpierdolę. Mogłaby być teraz moja, w moich ramionach... 



Ale ona mnie nienawidzi. 



Nie czekając długo sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do brunetki.



A jeżeli nie odbierze? 



Spróbuj. 



Jeden sygnał.
Drugi.
Trzeci. 


Może bierze prysznic? 


Jeden sygnał.
Drugi... 

- Halo? - usłyszałem dobrze znany mi głos. - Halo? - zapytała ponownie. 
- Nicki... - mruknąłem. Usłyszałem jak wstrzymuje oddech. - Proszę cię... - powiedziałem niepewnie. - Porozmawiajmy. - dodałem. W słuchawce było słychać tylko jakiś szum, a po chwili głos dziewczyny.
- Gdzie? - mruknęła. Odetchnąłem z ulgą. 
- U mnie? - zapytałem niepewnie.
- Będę za godzinę. - warknęła i się rozłączyła. 


I znowu jest tą wredną Nicole. 






Nicole 



Zadzwonił.


Poprosił o spotkanie.


Zależy mu na mnie. 


Albo ma wyrzuty sumienia. 


Wstałam z łóżka - ponieważ spałam i udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Przejrzałam się w lustrze i powiem wam, że nie wyglądam tak źle. Nie mam aż tak podkrążonych oczu i rozczochranych włosów. 


Jedyny plus


Weszłam pod prysznic i od razu na moje ciało zaczęła spadać gorąca woda, poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają, zaczęłam wcierać w siebie rożnego rodzaju żele pod prysznic i szampon do włosów. Gdy wyszłam z kabiny wytarłam się miękkim ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia. Udałam się do garderoby po coś do ubrania.


No właśnie.


W co się ubrać? 






Niech widzi co stracił. 


Nałożyłam jeszcze makijaż i mogłam wychodzić. Zeszłam na dół i ponownie nie zobaczyłam nikogo, oprócz Marthy. Wyszłam przed dom, kierując się do swojego samochodu. Była godzina szesnasta, a miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam wpaść po drodze do kawiarni po kawę. Zatrzymałam się pod kawiarną, wysiadłam z auta i popędziłam po kawę. 
- Dzień dobry. - powiedziałam, uśmiechając się przy tym sztucznie. 
- Witam, piękną panią. - odpowiedział starszy facet, wyglądał na czterdziestkę. - Co podać? - zapytał.
- Cappuccino, proszę. - mruknęłam. 
- Już się robi. - odpowiedział, znikając mi z oczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że połowa osób tutaj uważnie mi się przygląda. Zmarszczyłam brwi spuszczając wzrok na buty, które w tym momencie wydawały się być bardzo ciekawymi. 
- Pani cappuccino. - powiedział.
- Dziękuję, do widzenia. - mruknęłam, odwracając się w stronę drzwi. Skierowałam się do samochodu i nim się obejrzałam byłam już pod domem szatyna. 


Cholera


Wysiadłam z samochodu i podążyłam wolnym, ale za to zdecydowanym krokiem w stronę drzwi. Przed zadzwonieniem dzwonkiem - zawachałam się.


Może się wrócę? 


DZWOŃ! 


Zadzwoniłam



Fragment pisany przy -> http://youtu.be/AWpsOqh8q0M :) 


Chwilę poczekałam, aż w końcu usłyszałam, że ktoś idzię i po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął Ethan. 
- Cześć... - powiedział, przyglądając mi się uważnie.
- Cześć... - mruknęłam. - Ja do... - nie dokonczam, ponieważ mi przerwał.
- Do Justina, wiem. - mruknął. - Wejdź. - przesunął się, tym samym robiąc mi miejsce na wejście. - Czeka na ciebie w salonie. - dodał, posyłając mi uśmiech. 
- Okej... Dzięki. - odwzajemniłam to. Wchodząc głębiej mogło się poczuć ten specyficzny zapach mężczyzn, który był nawet do zniesienia. Gdy tak przemierzałam przedpokój, przeglądałam zdjęcia wiszące na ścianie i dziwne, bo wcześniej nie zwracałam na nie większej uwagi. Mniejsza z tym, że byłam tu tylko raz, czy dwa... Kiedy wreszcie korytarz się skończył, weszłam do salonu, w którym było pełno chłopców, a w nich on. 


Justin


Jego wzrok od razu odnalazł mój, podtrzymaliśmy kontakt wzrokowy przez chwilę, a potem go opuściłam.


Nie mogę tak... 


Głowy wszystkich jak na zawołanie zwróciły się na mnie, cóż... To niezręczne. 
- Cześć chłopaki... - mruknęłam, przyglądając się każdemu z osobna. Patrzyli na mnie z troską w oczach, ale i ze strachem.


Aż taka groźna jestem?


- Cześć Nicole... - odpowiedzieli razem niepewnie. Przejechałam wzrokiem po wszystkich, tym samym dając znak, że chce zostać sama z Bieberem. Oni chyba nie zrozumieli, więc musiałam się odezwać.
- Chciałabym porozmawiać, z Bie... - zatrzymałam się. - Justinem, sam na sam. - mruknęłam, wywracając oczami na ich zachowanie. 
- Spadamy chłopaki! - krzyknął John, jak dobrze kojarzę. Gdy wyszli zapadła niezręczna cisza, stałam nadal w tym samym miejscu patrząc na chłopaka. 
- Chciałeś rozmawiać. - warknęłam. 
- Usiądziesz? - zapytał cicho.



Jego głos.


Może nie powinnam być dla niego taką suką? 


Zasłużył. 



Postoję... - mruknęłam. Chłopak wziął głęboki oddech, przecierając dłonią twarz. 
- Nie wiem od czego zacząć. - powiedział. 
- Najlepiej od początku. - mruknęłam. 
- To prawda, że chciałem cię uwieść i zabić, ale potem to wszystko się zmieniło... - powiedział. - Potem zrobiłaś się dla mnie w jakiś sposób ważna, miałem ochotę przebywać z tobą całe dnie i nie wypuszczać z ramion. - dodał, patrząc w jeden martwy punkt. 
- Nigdy nie byłam dla ciebie ważna, chcesz tylko żebym ci wybaczyła, bo zżera cię poczucie winy. - warknęłam ze łzami w oczach. Podniósł się i podszedł do mnie. 
- Nie wiesz co czuję. - syknął. - Nie wiesz jak chujowo się czułem z tym, że nie ma cię obok. Nie wiesz jak bardzo chciałem cofnąć czas i spotkać cię w lepszych okolicznościach. - warknął, patrząc prosto w moje oczy. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - zapytałam, przez łzy. - Dlaczego dałeś mi nadzieję? Dlaczego mnie tak potraktowałeś? Co ja ci takiego zrobiłam?! Dlaczego ja?! - krzyknęłam, dusząc się łzami. - Myślisz, że jak się czułam z faktem? Chłopak, w którym się zakochałam chciał mnie zabić! - syknęłam. 
- Chciałem to zrobić zanim coś do ciebie poczułem. - syknął. - Nie wiedziałem, że poczuję coś do ciebie... - mruknął. - Naprawdę jest mi przykro... Nicol, skarbie przepraszam. - powiedział ze łzami w oczach. 
- A ty byś wybaczył? - zapytałam, prawie nic nie widząc. - Wybaczyłbyś? - ponownie zapytałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - No własnie... - mruknęłam. - Zniknij z mojego życia, proszę cię tylko o tyle. - powiedziałam płacząc. 
- Nicki... - usłyszałam tylko za sobą. 
Wychodząc postanowiłam, że pójdę pieszo. 



Nie chce spowodować wypadku. 



Szłam i płakałam, nie mogłam uwierzyć, że tak to się skończyło. 



Potrzebuje go...


Idąc zauważyłam mężczyznę, który przyglądał mi się uważnie, oglądał się za siebie i prosto na mnie. 


Okej...


Zaczynam się bać. 


Samochód, który za mną jechał zatrzymał się niedaleko mnie, wyjęłam telefon i zaczelam szukać numeru do Justina. Kiedy już go znalazłam, zadzwoniłam i nie czekałam długo, aż odbierze.


Odebrał za drugim sygnałem. 


- Nicol? - zapytał, raczej zmieszany.
- Justin ktoś mnie śledzi. - powiedziałam. - Proszę cię pomóż mi... - mruknęłam i się rozpłakałam. 
- Gdzie jesteś? - zapytał, usłyszałam włączający silnik, więc pewnie już jest w samochodzie. Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ ktoś przyłożył mi do twarzy jakąś chustę. Krzyknęłam i jedynie co usłyszałam to głos Justina wołającego moje imię. 


Czy to się dzieje naprawdę?




 -------------------------------------------


Nooo mam nadzieje, że rozdział Wam się podoba i zadowoliłam Was jego długością ;) 
Następny nie wiem kiedy się pojawi możliwe, że w piątek lub w weekend :) 

    CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!!!

   NASTĘPNY? = NIE WIEM KIEDY haha :D

Całuski Veroniczka! Xoxo 

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 17: "Naprawdę myślisz, że uwierzę ci w taką beznadziejną bajeczkę? "

       NOTATKA POD ROZDZIAŁEM I KOMENTUJ! :) 

      PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY (:


Nicole



--------------- 3 dni później -------------


Nicole 


Przez te trzy dni nie wychodziłam z domu, myślałam nad tym wszystkim i nie będę kłamać.


Przepłakałam całe trzy dni. 


Myślałam nad tym co powiedziała mi Bella, próbowałam nie raz porozmawiać z ojcem, ale raz nie ma go w domu, a dwa nie mam odwagi...


Boję się. 


Nie wychodziłam z domu, nie chodziłam do szkoły, nie odbierałam telefonu od nikogo. Szczerze mówiąc, najbardziej zraniła mnie ta sytuacja z Justinem... 
Może to idiotyczne, ale tęsknie za nim... Cieżko jest mi się pogodzić z tym, że chciał mnie tylko wykorzystać. 


Że nic dla niego nie znaczyłam. 


Nie mam odwagi zadzwonić do niego i poprosić o spotkanie, jeżeliby powiedział, że to wszystko prawda... 


Załamałabym się. 


Jezeli chodzi o szkołę to w sumie byłam na bieżąco, ponieważ Emily o wszystkim mnie informowała i przynosiła lekcje. Dzisiaj też ma przyjść i pewnie znowu będzie mnie zadręczać pytaniami typu -

"wszystko w porządku?", "Stało się coś?", "Nicole, możesz mi zaufać" 


Raz zapytała, czy jestem taka przez Justina to się zdenerwowałam, nakrzyczałam na nią i kazałam wyjść.


Jest denerwująca. 


Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już siedemnasta - wstałam na równe nogi i zeszłam na dół, ponieważ zaraz miała przyjść Em, a nie lubi wchodzić sama na górę, bo źle się z tym czuję. 


Dziwna jest


Byłam ubrana tylko w dresy, za dużą koszulkę i białe skarpetki - w końcu jestem w domu. 


Kto mi zabroni?


Schodząc na dół zobaczyłam tatę i jego znajomych. Nie zauważył mnie, ponieważ był zbyt zajęty gośćmi. Nim się obejrzałam dzwonek do drzwi zadzwonił, podeszłam do nich i zobaczyłam uśmiechniętą Emily.
- Hejka, laska! - krzyknęła, uśmiechając się szeroko. Mnie jakoś do uśmiechu nie było, ale jej odpowiedziałam.
- Hej... - mruknęłam, zamykając drzwi. - Chodź na górę. - minęłam ją, wchodząc po schodach czułam na sobie wzrok ojca i reszty. 
- Dzisiaj nie mamy nic zadanę. - zaśmiała się dziewczyna, rzucając na moje łóżko. - Więc możemy porozmawiać w spokoju. - spojrzała na mnie poważnie. - Więc mów. - powiedziała.
- Ale co? - zapytałam, stając w drzwiach. - Co mam ci powiedzieć? Że mój ojciec jest szefem mafii, a chłopak, w którym się chyba zakochałam chciał mnie wykorzystać i zabić?! - krzyknęłam, wymachując rękoma. - Nie mam ci nic do powiedzenia. - powiedziałam sarkastycznie, siadając na podłodze. - Moje życie jest do dupy. - zaśmiałam się. Spojrzałam na rudowłosą, która siedziała tym razem z uchylonymi ustami i chyba była zaskoczona. 


No cóż, to jest zabawne. 


Żartujesz sobie ze mnie? - zapytała, zaraz potym wybuchając śmiechem. Odwróciłam się do niej tyłem i czekalam na dalszy ciąg. - Naprawdę myślisz, że uwierzę ci w taką beznadziejną bajeczkę? - zapytała, śmiejąc się. - Tak, jasne. - mruknęła.
- Wierz w co chcesz. - mruknęłam, podnosząc się z podłogi. - A jeżeli już skończyłaś to możesz wyjść. - wskazałam na drzwi.
- Nicki... Ty serio? - zapytała. - Myślałam, że... - przerwałam jej.
- To źle myślałaś. - warknęłam. - Jestem zmęczona, chce iść spać. - mruknęłam. 
- Chcesz porozmawiać? - zapytała, wstając.
- Jedynie czego teraz potrzebuje to snu, a ty mi w tym przeszkadzasz. - syknęłam. - Cześć. - mruknęłam. Wzięła swoje rzeczy i wyszła.


A może będzie to nasze ostatnie spotkanie?



   -----------------------------------------


No więc mamy kolejny rozdział, który jest nudny można powiedzieć... :( i krótki, przepraszam za to, ale naprawdę dużo się u mnie działo i nie miałam jak go napisać...


Następny nie wiem kiedy się pojawi, wchodźcie i sprawdzajcie :D


Całuski Veroniczka! Xoxo 

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 16: "Może nie jest taka zła?"


     

        PRZERASZAM ZA BŁĘDY!


      CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! 
    Czytaj notatkę pod rozdziałem :)
                Miłego czytania :>







Nicole


- Okłamałeś mnie... - mruknęłam, patrząc na niego zaszklonymi oczami. - Powiedziałeś, że nie wiesz nic o pieprzonej mafii! Śmiałeś mi się w twarz! - warknęłam. 
- Chciałem cię chronić... - odpowiedziała
- W dupie mam tą twoją ochronę! - syknęłam. - Nie przejmowałeś się mną tylko sobą, nigdy nic dla ciebie nie znaczyłam! Zawsze byłeś tylko ty, Bella i teraz ten bachor. - powiedziałam z pogardą w głosie. - Nigdy się mną nie przejmowałeś, zawsze kłamałeś, robiłeś mi wyrzuty o byle gówno, a teraz? Teraz udajesz cudownego i martwiącego się tatusia! - zaśmiałam się sceptycznie, patrząc w jego zaszklone oczy. - Mam cię serdecznie dość. - warknęłam. 



Justin 



Przyglądałem się całej sytuacji.... I  Było mi żal Nicol, nie zasłużyła na to. Jest cudowna, piękna, zabawna mądra - nie zasłużyła na to wszystko, powinna mieć lepsze życie. 



Moja mała.



Wyglądła uroczo, gdy się rumieniła jak prawiłem jej komplementy, a teraz? A teraz wygląda jak chodzące nieszczęście. Żałuję, że wszystko się tak potoczyło, powiedziałbym jej o wszystkim. Ja sam - na spokojnie. Może by zrozumiała. 



Nawet nie byliście parą.



- A ty... - z transu wyciągnął mnie głos dziewczyny. - Masz mi coś do powiedzenia? - warknęła. 



Nie płakała - była wściekła.



- Nicki... - urwałem nie wiedząc co powiedzieć. - To nie miało być tak. - mruknąłem, nie patrząc w jej oczy. 



Nie mogłem. 
 


Nie miałem odwagi. 



- A jak kurwa?! - syknęła. - Chciałeś mnie zabić! - krzyknęła. 
- Nie... - po salonie uniósł się śmiech brunetki. Podniosłem wzrok i zobaczyłem w jej oczach ból, strach i rozczarowanie.
- Nie? A co chciałeś zrobić? - głos jej się załamał, a w oczach stanęły łzy.




Nie mogłem na to patrzeć. 



Nie na to jak moja księżniczka płaczę. 




A! Najpierw miałeś mnie w sobie rozkochać! - krzyknęła. - I wiesz co? - zapytała i nie czekając na moją odpowiedź dodała. - Udało ci się.  - warknęła.


Zamarłem. 
 

- Nicole... Daj mi wytłumaczyć. - spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem coś, czego nie chciałem. 



Rozczarowanie.



- Wiesz co? - zapytała. - Byłeś mi naprawdę bliski... Czułam, że mam tylko ciebie... Że mogę ci zaufać, wypłakać się w ramię. - powiedziała. - Gdy nie było przy mnie Emily, byłeś ty... - wyszlochała. - Pocieszałeś mnie... Zapewniałeś, że będzie dobrze... Spędzałam z tobą całe dnie. - płakała, gdy to mówiła. - Ale ty okazałeś się być takim dupkiem jak wszyscy. Jesteś fałszywy, nie wiesz co to są uczucia. Nie liczysz się z nikim! - syknęła.
- Skarbie... - mruknąłem. 


Miała rację. 


Jestem fałszywym dupkiem.


Nie jestem twoim skarbem do cholery! Nawet nie byliśmy parą. - krzyknęła. - Nienawidzę cię. - rozpłakała się na nowo, spojrzała raz na mnie i swojego ojca - i wyszła. 

Spojrzałem na Nathana z mordem w oczach.
- I co? Zadowolony jesteś z siebie, kurwa?! - krzyknąłem, podchodząc do niego. - Złamałeś jej serce, zadowolony?! - warknąłem. - Miałem tylko ją, kurwa. - syknąłem, uderzając mężczyznę w lewy policzek i kopiąc go w brzuch - nim się obejrzałem chłopcy zaczęli mnie od niego odciągać. - Nie wiem jak możesz być z takim skurwielem. - zwróciłem się do jego żony, która patrzyła na mnie zaszokowana. Spojrzałem jeszcze raz na mężczyznę leżącego na podłodze  
i szybkim krokiem wyszedłem z domu.


Nicole 


Siedzę na podłodze w pokoju już chyba od dobrych trzech godzin, zastanawiając się co teraz zrobić. 
W sumie to moje życie jest do bani. Chłopak, w którym się chyba zakochałam okazał się dupkiem, w dodatku chciał mnie zabić. Mój ojciec jest w mafii i mści się na wszystkich. 


Zazdrościcie mi, nie?


Płakać już nie mam siły. 


Ja już na nic nie mam siły. 


Siedziałam tak w długiej ciszy, aż ktoś nie zapukał do drzwi. Nie fatygowałam się, żeby otworzyć - mam ich w dupie, niech zostawią mnie w spokoju. 
- Nicole? - usłyszałam głos Belli. - Porozmawiamy? - zapytała. Nie odpowiedziałam, nie miałam ochoty na rozmowę. 


W szczególności z nią.


Okej... Uwaga wchodzę! - krzyknęła zza drzwi. Zaśmiałam się, gdy nie mogła otworzyć drzwi. 


Idiotko, przecież je zamknęłam! 



- No nie wiem, czy je otworzysz. - odkrzyknęłam ze śmiechem, wstałam na równe nogi i podeszłam do drzwi. - Chciałaś coś? - zapytałam złośliwie.
- Możemy porozmawiać? - zapytała. 
- Nie. - odpowiedziałam i zamknęłam jej drzwi przed nosem. Usłyszałam jeszcze jak coś mamrocze pod nosem, a po chwili wpadła do pokoju. Wywróciłam oczami, siadając spowrotem na podłogę.
- Wiem, że jest ci cieżko... - przerwałam jej.
- Tak, bo ty masz ojca kryminalistę i zakochałaś się w idiocie. - powiedziałam z sarkazmem. - W sumie to z dwójką trafiłam. - mruknęłam pod nosem.
- On się martwi. - dodała. - Ja też... Wiem, że mnie nienawidzisz, nawet nie wiem czemu! Ale proszę cię nienawidź mnie, a z Nathanem porozmawiaj. W końcu to twój ojciec, on cię kocha i jesteś dla niego najważniejsza. - siedziałam ze spuszczoną głową, bawiąc się sznurkiem od dresów.


Nie spodziewałam się tego. 


Co do Justina... Wiem jak to jest, bo w końcu jestem z twoim ojcem. - zaśmiała się. - Ale widać było, że żałuje i naprawdę mu na tobie zależy... - powiedziała, uśmiechając się do mnie.


Może nie jest taka zła?


- Pobił twojego ojca.... - dodała po chwili. Zmarszczyłam czoło, podnosząc głowę i tym samym pokazując, żeby kontynuowała. - Gdy wyszłaś z pokoju rzucił się na twojego tatę i zaczął go wyzywać, kopać i bić po twarzy... Powiedział, że miał tylko ciebie. - powiedziała, przyglądając mi się uważnie. - Porozmawiaj z nim, naprawdę. Jeżeli go kochasz to będziesz potrafiła mu wybaczyć. - uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłam. 
- Nie byliśmy razem i nie będziemy. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - Nie rozumiem go. Całujemy się, przytulamy i zachowujemy jak normalna para. Ale nią nie jesteśmy. - zaśmiałam się, a ona razem ze mną.
- Dziękuje. - mruknęłam.
- Za co? - zapytała zaskoczona. 
- Za to, że ze mną porozmawiałaś, pocieszyłaś i doradziłaś. Naprawdę to doceniam. - wstałam i niepewnie do niej podchodząc - przytuliłam ją. Była ode mnie wyższa o głowę, ale nie narzekam.
- Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że to własnie mnie podziękujesz. - zaśmiałyśmy się.
- Uwierz mi, ja też. - powiedziałam z uśmiechem.
- Ja już lecę, a ty wszystko przemysł. Pamiętaj, że będzie dobrze. - przytuliła mnie ostatni raz i wyszła.


Jest w porządku.


Dać jej szansę?


Porozmawiać z ojcem?


Wybaczyć Justinowi?


Co mam teraz zrobić? 




  -----------------------------------------

 

Hejka! Dodaje rozdział w sobotę, ponieważ nie miałam go kiedy napisać, sprawdzić, a nawet przeczytać co za bzdury napisałam. 

Przepraszam za błędy, ale od razu po dokończeniu - dodałam go, nie sprawdzając ;//

Nie wiem kiedy pojawi się następny, ponieważ muszę go najpierw napisać, a do tego muszę mieć czas ;)

Nie, nie straciłam weny - poprostu czasu nie mam, ale postaram się to zmienić.


UMÓWMY SIĘ TAK, ZE DODAJE ROZDZIAŁY WTEDY KIEDY BĘDĄ ONE NAPISANE I KIEDY BĘDĘ MIEC CZAS.
Oki?


Napiszcie mi co o tym sądzicie i do następnego!


Całuski Veroniczka! Xoxo