sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 11: "Do zobaczenia."

        CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!

Nicole 

Zabije Ethana! Gdy to powiedziałam wszyscy patrzą na mnie w szoku, a Bieber się tylko głupkowato uśmiecha. 
- Awww... Nicol się rumieni! - krzyknął na co wszyscy zaczęli się śmiać, a ja? Ja byłam jeszcze bardziej czerwona.
Zabierzcie mnie stąd! 
- Dziękuje, Shawty. - mrugnął do mnie. - Ale ty masz piękniejszy. - szepnął mi do ucha, czy mówiłam już, że jestem czerwona? Oh.. to teraz wyglądam jak burak. On tylko się zaśmiał z mojej reakcji, za co uderzyłam go w ramię.
- Dzięki.. - mruknęłam zawstydzona. - Chciałeś coś ode mnie? - zapytałam zmieniając temat. On uśmiechnął się zadziornie i odpowiedział.
- Nie, chciałem cię tylko zobaczyć. - wyszczerzył zęby w idealnym uśmiechu, a zgadnijcie co ja zrobiłam? 
Tak, spaliłam ponownie buraka.
- Robisz to specjalnie! - krzyknęłam oburzona, zasłaniając sobie twarz rękami i odwracając się do wszystkich tyłem.
- Nicki... - powiedział podchodząc bliżej mnie tak, że jego klatka piersiowa i moje plecy się stykały.
Boże. 
- Pieprz się Bieber. - mruknęłam odchodząc, nienawidzę tego uczucia, gdy jest obok. 
Krępuje się przy nim. 
Zachichotał i już miał odpowiedzieć, ale do domu wpadł jakiś chłopak. 
Przystojny, mówiąc skromnie.
- Siema! - krzyknął, a chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Zmarszczyłam czoło nie wiedząc o co chodzi. Chłopak mnie zauważył, oblizał wargi i powiedział. - A co to za piękna i seksowna, pani nas odwiedziła? - zapytał przyglądając mi się tym samym podchodząc bliżej, zrobiłam dwa kroki w tył przewracając oczami i odpowiadając.
- Nicole. - spojrzałam na niego, w tym czasie on oblizywał wargi i mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. - Długo jeszcze będziesz się tak gapić? - zapytałam. Chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Czyja to dupa? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu. 
- Niczyja. - syknęłam i spojrzałam na Justina, który przyglądał się całej tej "sytuacji" - Chcesz coś jeszcze czy mogę już iść? Nie marzy mi się oglądanie jego twarzy przez następne minuty. - uśmiechnęłam się sztucznie na co blondyn się zaśmiał.
- Zadziorna i pyskata, lubię takie. - mrugnął do mnie okiem. - Może się zabawimy? Na górze? - poruszał sugestywnie brwiami i oblizał wargi.
Zaraz zwymiotuję. 
- Ogarnij chuja, Jason. - syknął Bieber. 
W końcu się odezwałeś, palancie! 
- Ona jest moją przyjaciółką. - powiedział, dając nacisk na "moją" - Więc spierdalaj z łapami. - warknął, biorąc mnie za rękę i wychodząc z pomieszczenia. Uśmiechnęłam się z wyższością i powiedziałam.
- Mam nadzieje, że widzimy się pierwszy i ostatni raz! - krzyknęłam entuzjastycznie. Justin się tylko zaśmiał, prowadząc mnie do ogrodu. - Gdzie idziemy? - zapytałam. 
Znałam odpowiedź, ale chciałam, żeby
on mi to powiedział. 
- Do ogrodu? - zapytał głupio.
- Oh.. No tak. - odpowiedziałam siadając na huśtawce. 
Siedzieliśmy długo w ciszy, która mnie zabijała! 
Nienawidzę jak jest tak cicho.
- Powiesz coś, czy będziemy tak siedzieć jak niemowy? - zapytałam z sarkazmem. On zachichotał i odpowiedział.
- Opowiedz mi coś o sobie. - odparł, wygodnie rozsiadając się na huśtawce. 
- A co chcesz wiedzieć? - zapytałam uśmiechając się.
Chce mnie poznać.
- Wszystko. - odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze, więc... Nazywam się Nicole Watson, ale moje pełne imię to Nicole Amy Watson. - powiedziałam z prychnięciem. - Mam brata, który ma na imię Matt. Nazwisko znasz. - zaśmiałam się, na co mi zawtórował. - Mam prawie osiemnaście lat, kończę dwunastego listopada. - powiedziałam. - Nie mam mamy, zmarła przy porodzie... Miała na imię Amy, dlatego na drugie mam tak samo jak ona. Mój tata tak postanowił. - uśmiechnęłam się smutno. - Mam tylko tatę i brata, z którymi w ogóle się nie dogaduje. Ojciec ma nową żonę, nazywa się Bella. - wywróciłam oczami. - Mój brat nie ma dziewczyny, z resztą nie dziwę się. Ja sama ledwo z nim wytrzymuje. - pokazałam palcem na siebie. - Jest ode mnie starszy o cztery lata. Nie mieszka z nami, wyprowadził się... Nawet nie wiem gdzie. Odwiedza nas żadko, w sumie tylko ojca, bo gdy się widzimy witamy się i schodzimy sobie z drogi. - odparłam. - Mam najlepszą przyjaciółkę na całym tym pieprzonym świecie, ma na imię Emily. Rozumie mnie jak nikt inny, mogę jej zaufać, powiedzieć wszystko! Zawsze mnie wysłucha, pocieszy lub doradzi. Rzadko się kłócimy, a jeżeli już to dość ostro. - zaśmiałam się, Justin uśmiechał się patrząc na mnie cały czas.
Mam coś na twarzy? 
- W sumie mam tylko ją. - wzruszyłam ramionami. - Teraz ty. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Co "ja" ? - zapytał uśmiechając się.
- No ty też mi coś o sobie powiedz. - odpowiedziałam, wywracając oczami.
- Ohh... Więc nazywam się Justin Bieber, pełne imię to Justin Drew Bieber. - wywrócił oczami, na co zachichotałam. - Mam dwadzieścia lat. - mrugnął do mnie okiem. - Mam młodsze rodzeństwo, brata Jaxona i siostrę Jazzmyn. - uśmiechnął się. - Nie mieszkam z nimi, ponieważ ojciec i mama są po rozwodzie i żadko się widujemy. - wzruszył ramionami, mówiąc dalej. - W przeciwieństwie do ciebie dogaduje się z ojcem. - powiedział przyglądając mi się uważnie. - W wolnych chwilach pomagam ojcu w firmie, którą prowadzi od pięciu lat. - no nieźle. - Nie mam dziewczyny. - poruszył zabawnie brwiami, na co się zaśmiałam. - No to chyba tyle. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. - Mogę zadać ci pytanie? - zaskoczył mnie tym.
- Jasne. - posłałam mu swój uśmiech za milion dolców, odwzajemnił to.
- Dlaczego nie dogadujesz się z tatą? - zapytał. 
- Oh... Szczerze mówiąc, nie wiem. Chyba wszystko zaczęło się od tego kiedy zaczęłam się buntować w wieku szesnastu lat, a tata związał się z Bellą. - wzruszył ramionami. - Dlaczego pytasz? - rownież zapytałam.
- Z ciekawości. - zaśmiał się. - Mam jeszcze jedno pytanie. - odezwał się po dłuższej chwili, spojrzałam na niego ciekawa pokazując tym, żeby zaczął mówić. - Jak dobrze znasz swojego tatę? - zapytał, nie patrząc na mnie. 
- Dobrze... Tak myślę. - zaśmiałam się, ale on tylko popatrzył na mnie ze współczuciem.
Co jest grane?
- Wiesz... Muszę już lecieć. - spojrzałam na zegarek w telefonie, w którym widniała godzina dwunasta. 
A wyszłam o szóstej biegać...
- Ohhh... Podwieźć cię? - zapytał uśmiechając się, odwzajemniłam to i pokiwałam głową na "tak" - A więc chodźmy! - krzyknął. Zaśmiałam się i wstałam z wygodnej huśtawki.
Muszę tu kiedyś wrócić. - 
postanowiłam.
- Cześć chłopaki! Miło było was poznać! - krzyknęłam. Nie czekałam długo, aż cały dom był wypełniony ich wrzaskami. Zaśmiałam się i wyszłam z domu.
- Polubili cię. - powiedział, uśmiechając się i wsiadając do samochodu.
- Tak myślisz? - zaczęłam się śmiać, robiąc to samo co on. - W sumie, są naprawdę fajni i mili. - powiedziałam.
- To idioci. - powiedział śmiejąc się. - Na, których mogę zawsze liczyć. - powiedział, patrząc uważnie na drogę.
- To dobrze. Ja mam Em, a ty chłopaków. - odpowiedziałam, oglądając jego prawy profil.
Cholera.
Wygląda seksownie, gdy ma zaciśniętą żuchwę.
- Mam coś na twarzy? - zapytał, uśmiechając się zadziornie.
- Eee... Nie? - zabrzmiało to raczej jak pytanie, a nie stwierdzenie. - Znaczy.. Nie, nie masz! Patrzyłam tylko w szybę za tobą. - brawa dla mnie, za najgłupszą wymówkę świata! Justin zaczął się śmiać tym samym zaczął mówić.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - nadal się śmiał, postanowiłam nie odpowiadać. 
Nim się obejrzałam znaleźliśmy się pod moim domem. 
- Więc... Um... Dziękuje. - zaczęłam, odwracając twarz w jego stronę. - Wejdziesz? - dlaczego mu to proponuje?
- Chciałbym, ale nie mogę. Mam sprawę do załatwienia. - odpowiedział, przepraszając mnie wzrokiem. - Może kiedy indziej? - zapytał, pokiwałam głową i powiedziałam.
- Nie ma sprawy, pewnie mój ojciec jest w domu, więc znów będzie się awanturował. - wzruszyłam ramionami, mówiąc dalej. - Do zobaczenia. - już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie swoją ręką, pochylając się i składając na moim policzku... Bardzo blisko ust, mały pocałunek. Zamarłam.
Boże święty!
- Do zobaczenia. - powiedział cicho, patrząc prosto w moje oczy. Pokiwałam głową, nie wiedząc co powiedzieć i wysiadłam z samochodu. Szybko podreptałam do domu, wchodząc zastałam gromadę osób z firmy ojca. Szybko dostałam się do swojego pokoju, zrzucając z siebie ciuchy i ponownie wchodząc pod prysznic.
Gdy mnie pocałował, było to... Słodkie.
O nie! 
Nię będę o tym myślała.
Wyszłam z pomieszczenia, kładąc się na łożku i myśląc o wszystkim.
Dopiero teraz zauważyłam, że od dwóch dni nie dostałam, żadnego sms'a od nieznajomego.
Może postanowił zostawić mnie w spokoju? 

     ---------------------------------------

Dzisiaj wybiło mi na blogu 4000 wyświetleń! Omfg naprawdę nie spodziewałam się tego, ale dziękuje <3
Mam dla Was 11 rozdział, który był... Spokojny? Haha ale obiecuje, że w następnym zacznie się coś dziać!

Chcesz być na bieżąco? Zostaw nazwę swojego nicka od Twittera w komentarzu!

   12 ROZDZIAŁ W PONIEDZIALAEK!

Do następnego! 

Całuski Veroniczka! Xoxo 


10 komentarzy:

  1. boski uwielbiam twojego bloga tylko dodaj szybciej rozdział bo nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się podoba choć niedawno trafiłam na twojego bloga ... uważam , że jest interesujący :)

    zapraszam do mnie : http://bloody-sun-jb-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa Jaxon <3<3 haha i pocałunek ooooo<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej słodki rozdział hahah
    ale serio uwielbiam w opowiadaniach śmieszne sytuacje z całym gangiem, więcej takich! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu kocham ten rozdział *o* Z niecierpliwością czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń