Rozdział dedykowany dla Littlestrawberry Smile :))
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Miłego czytania!
Minęły dwa dni. Dwa dni tortury. Cały czas dostawałam sms'y od nieznajomego, w których pisał, że nie powinnam była tego robić, i że nie ujdzie mi to na sucho. Zastanawiałam się o co temu komuś chodzi, nikomu nic nigdy nie zrobiłam! Przecież bym pamiętała... Cały czas siedzę w domu, ponieważ boje się wychodzić, zostawać sama także. Dlatego, gdy jestem sama zapraszam przyjaciół lub idę do Marthy. Ojciec cały czas wypytuje, czy wszystko ze mną dobrze, a zgadnijcie co ja mu odpowiadam? "Tak, wszystko dobrze." Niezła ściema, nie?
Wiem.
- Nicole! - a ta czego chce? Wywróciłam oczami, wstając z łóżka i kierując się w stronę schodów.
- Nicole! - znowu się wydarła, kurwa.
- Przecież idę! - krzyknęłam podenerwowana. - Nie musisz się tak drzeć, przecież nie jestem głucha. - warknęłam w jej stronę.
- Przepraszam. Myślałam, że śpisz. - uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. - Ale skoro już jesteś to mi pomożesz. - mrugnęła do mnie okiem.
- Nie może zrobić tego Martha? - zapytałam poirytowana.
- Nie, zostałyśmy tylko ty i ja w domu, więc musimy sobie jakoś poradzić. - zaśmiała się.
Ha, ha, ha kurwa jakie zabawne.
Wywróciłam oczami.
- W czym mam ci pomóc? - zapytałam od niechcenia.
- Ty pokroisz paprykę, a ja odbiorę ziemniaki. - wskazała palcem na paprykę, a później na ziemniaki.
- Okej... - mruknęłam pod nosem.
Gdy zaczęłam kroić paprykę Bella próbowała rozkręcić rozmowę, ale nie szło jej to najlepiej.
- Słuchaj. Rozumiem, że mnie nie cierpisz, jesteś na mnie zła, że zastąpiłam ci mamę, ale zrozum... Twój ojciec i ja naprawdę się kochamy. - czy ona sobie kurwa mać żartuje?!
- Zacznijmy od tego, że nigdy nie zastąpisz mi mamy. - warknęłam w jej stronę. - I mam w dupie to czy się kochacie. - wywróciłam oczami opierając się o blat kuchenny.
- Oh... - mruknęła raczej zawiedziona. Niech spierdala. - Myślisz, że kiedykolwiek mogłybyśmy się zaprzyjaźnić i mogłabyś nazwać mnie... Mamą? - o kurwa przegięła!
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! Myślisz, że jeżeli jesteś żoną mojego ojca to zmieni to moje stosunki do ciebie? - zapytałam wściekła. Ona jedynie patrzyła na mnie zaszokowana, a ja kontynuowałam. - Nigdy nie powiem do ciebie "mamo" i się z tym pogódź! - krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia. Co ona sobie kurwa mać wyobraża?! Jak ona w ogóle śmiała mnie o to zapytać?
Nienawidzę jej!
----------3 godziny pózniej----------
Stoję właśnie przed lustrem i stroje się na pieprzoną kolacje żony mojego ojca. Ma przyjść rodzina, dobrzy znajomi taty i tej zołzy. Postanowiłam na zwykły komplet, a włosy związałam w ślicznego koka na czubku mojej głowy.
Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i uznałam, że wyglądam lepiej niż powinnam na to przyjęcie. Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę schodów. Gdy już dotarłam zobaczyłam masę ludzi! Nikogo tu nie znałam, żadnej dziewczyny! Z kim będę rozmawiać?
- Pięknie wyglądasz, skarbie. - powiedział mój tata całując mnie w czoło.
- Dziękuje. - chyba pierwszy raz od tylu lat szczerze się do niego uśmiechnęłam.
Odwzajemnił to z nadzieją w oczach.
O co mu chodzi?
- Chodź, poznasz osoby z firmy. - powiedział i zaczął mnie prowadzić do grupki osób, które stały niedaleko nas.
- Witam wszystkich, dziękuje za przyjście. - nie, nie, nie tylko niech to nie będzie jakaś sztywna impreza, bo się zabije! - Chciałbym przedstawić wam najważniejszą kobietę w moim życiu. - kiedy to powiedział zachciało mi się płakać.
Jednak jestem dla niego ważna.
- To jest Nicole, moje oczko w głowie. - pokazał gestem ręki na mnie od razu wzrok wszystkich był utkwionym we mnie, co trochę mnie rozpraszało.
- Dobry wieczór. - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę jest piękna. Nie kłamałaś mówiąc, że masz cudowną córkę. - o kurwa, zaraz się porycze.
- Prawda? - zapytał mój ojciec z dumą w głosie. - Nicol to jest Sam, mój dobry przyjaciel. Tam jest Alexander. - pokazał ręką na wysokiego gościa. - Obok ciebie stoi Michael, a to jest Anthony. - okej...Pogubiłam się.
- Dobry wieczór. - ponownie powiedziałam, tym razem zmieszana.
- Kochanie. - usłyszeliśmy głos Belli. Wywróciłam oczami na co Sam, (jeżeli go nie pomyliłam) się zaśmiał. - Nicol, wyglądasz... Pięknie. - powiedziała z zachwytem. Szkoda, że ty nie. - powiedziałam w myślach.
- Dziękuje. Ty rownież. - wymusiłam słaby uśmiech. - Idę po coś do picia, przepraszam. - powiedziałam patrząc na tatę po chwili odchodząc. Czułam na sobie ich wzroki, które były wkurzające.
Ile można się kurwa gapić?! Idąc wpadłam na jakiegoś gościa.
Szlag.
- Przepraszam, zagapiłam się. - powiedziałam podnosząc wzrok. Ujrzałam przed sobą dobrze zbudowanego bruneta z ciemnymi oczami.
- Nie ma sprawy, skarbie. - wyszeptał mi do ucha.
Skarbie?!
- Nie jestem twoim skarbem, kretynie. - syknęłam, mijając go. Podeszłam do stolika, na którym znajdowały się rożne przekąski i napoje. Nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam na kanapie.
- Proszę o uwagę! - powiedziała Bella.
Wywróciłam oczami, podnosząc tyłek ze swojego ulubionego miejsca i przeniosłam się do miejsca, w którym ma wygłosić swoją "przemowę" - Chcielibyśmy wszystkim zgromadzonym tutaj coś ogłosić. - tryskali radością, normalnie!
- No powiedz to w końcu. - powiedziałam na co wzroki wszystkich skierowały się w moją stronę. Brunet, na którego wpadłam uśmiechał się zadziornie. A tego co śmieszy?! - Um... Przepraszam. - przeprosiłam, spuszczając głowę.
- Spodziewamy się dziecka. - w momencie kiedy to powiedzieli szklana, którą trzymałam w ręce upadła rozbijając się na tysiące kawałków.
- J-ja... Muszę się przewietrzyć. - powiedziałam wymijając każdego po kolei. Nim się obejrzałam łzy leciały po moich policzkach niczym wodospad.
- Będzie miał inną rodzinę. - powiedziałam sama do siebie. - A ja głupia myślałam, że jestem dla niego najważniejsza. Teraz będzie miał inne dziecko, którym będzie się zajmował, a ja? Mnie będzie miał w dupie. - zaśmiałam się sarkastycznie. Szłam ulicą, aż nogi nie przyprowadziły mnie na plaże. Kocham to miejsce, tutaj nie muszę nikogo udawać, mogę spokojnie pomysleć. Usłyszałam kroki za sobą wystraszona spojrzałam za siebie i zobaczyłam Justina.
Co on tutaj robi?
- Chciałem cię przestraszyć. - zaśmiał się, ale kiedy zobaczył, że mnie nie jest do śmiechu spoważniał. - Ty płaczesz? Co się stało? - zasypywał mnie masą pytań, a ja miałam go totalnie w dupie. - Nicki... - o mój Boże! Jak on mnie nazwał?! - Powiedz mi... - nalegał.
- Mój ojciec będzie miał nową rodzinę, a o mnie będzie miał w dupie. - uśmiechnęłam się sarkastycznie, patrząc na niego. - Fajnie, nie? - zapytałam. - Zajebiście, kurwa! - wstałam i zaczęłam iść w stronę plaży.
- Nicol.. Nie zapomni o tobie, jesteś dla niego najważniejsza. - powiedział próbując mnie jakoś pocieszyć.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?! Nie znasz mnie, ani jego! - krzyknęłam przez łzy. Kurwa! Znowu będę przy nim płakać?
- Znam go lepiej niż ty sama. - szepnął tak cicho, abym nie usłyszała.
Ale usłyszałam.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Co? - udawał głupiego.
- Jak to... Jak to go znasz? - spojrzałam się na niego, ale on unikał mojego wzroku.
Co jest kurwa?
- Powiedziałem coś takiego? - spojrzał na mnie pytająco.
- Nie udawaj głupiego! - zabije go zaraz!
- Nie mogę ci powiedzieć, przepraszam Nicki... - jak to nie może?
- Dlaczego? - zapytałam, zaraz się na nowo popłacze.
- Poprostu nie mogę, jasne?! Od niego powinnaś się tego dowiedzieć... - mruknął. - Przepraszam Nicol, ja naprawdę nie mogę. - przepraszał mnie. - A powinienem, kutas na to zasłużył. - warknął.
- Hamuj się, kolego. Nadal mówisz o moim ojcu. - syknęłam w jego stronę.
- Muszę już iść, cześć. - wyminął mnie i poszedł, zostawiając z tym wszystkim samą.
------------------------------------
Ho, ho, ho! Witam Wszystkich! Mam dla Was rozdział 9 i mam nadzieje, że Wam się podoba ;))
Do następnego!
Całuski Veroniczka! Xoxo
Świetny rodzial ;) czekam na nowy kc <3
OdpowiedzUsuńBOSKI ! CZEKAM NA NEXT ! :)
OdpowiedzUsuńA mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach ? :)
@Beliebers3107
Jasne, że tak! ;))
UsuńPodoba mi się :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
Zapraszam http://heartwantswhatitwants-jbff.blogspot.com/